- Remis, a nawet wygrana była w zasięgu, choć remis byłby chyba sprawiedliwy. Nie tak chcieliśmy skończyć rok, zamierzaliśmy u siebie wygrać. Pojawiło się wielu kibiców, więc zależało nam, by zakończyć zwycięstwem. Bardzo poprawnie graliśmy w defensywie, jakoś kontrolowaliśmy mecz i jeden precyzyjny strzał z dystansu... Zabrakło tam doskoku. Szkoda, że dopuściliśmy do takiej sytuacji - analizował porażkę z Lechem na gorąco Bartkowski. Obrońca Wisły, podobnie jak jego koledzy, nie chciał za wiele mówić o spotkaniu z potencjalnymi inwestorami, które odbyło się przed meczem.- Nie chciałbym zdradzać, o czym rozmawialiśmy. Jeśli właściciel będzie chciał, to sam będzie rozmawiał z mediami - uciął Bartkowski.- Ja w styczniu planuję wrócić do Krakowa i mam nadzieję, że nie będzie większych turbulencji, i że sytuacja się unormuje. Przychodzi nowy właściciel, ma swoją wizję i mam nadzieję, że wrócimy do treningów całą drużyną. Nie widzę innej opcji. Szkoda tylko, że nie będzie już z nami Zdenka Ondraszka - dodał Bartkowski. Wisła rundę jesienną zakończyła na ósmym miejscu. Zgromadziła 29 punktów, czyli o cztery mniej od Lecha, który jest trzeci.- Patrząc na sytuację w naszym klubie, to ósme miejsce jest OK. Ani super, ani złe, choć zawsze mogło być lepiej - przyznał Bartkowski. Zobacz szczegóły z Ekstraklasy!PJ