<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/wisla-krakow-korona-kielce,6037" target="_blank">Relacja na żywo z meczu Wisła Kraków - Korona Kielce</a><a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/wisla-krakow-korona-kielce,id,6037" target="_blank">Relacja na żywo z meczu Wisła Kraków - Korona Kielce na urządzenia mobilne</a> "Biała Gwiazda" chciała za wszelką cenę wygrać, by piąć się w tabeli. W jej zasięgu było nawet 10. miejsce, a każda pozycja wyżej to niebagatelna premia 300 tys. zł z ostatniej transzy z praw telewizyjnych. Korona straciła już szanse na utrzymanie, jednak jej piłkarze nie wyglądali na zdemoralizowanych tym faktem. A wręcz przeciwnie, grając pod wodzą ekswiślaka Kamila Kuzery szczególnie chcieli błysnąć przy Reymonta. Główny trener Maciej Bartoszek oglądał mecz z trybu po czerwonej kartce, jaką dostał w meczu z Arką. Mecz miał dwa punkty zwrotne - zmarnowany rzut karny przez Alona Turgemana przy stanie 1-0 i czerwona kartka dla Hołowni, przez którą gospodarze musieli grać w osłabieniu od 28. min. Hołownia w ten sposób zakończył występy w Wiśle - w ostatnich dwóch spotkaniach będzie pauzował, a później wraca do Legii. Gospodarze bardzo szybko objęli prowadzenie. Właściwie już po pierwszej składnej akcji. Alon Turgeman sam zaczął tę akcję, podaniem na środku do Boguskiego - sam też ją skończył. "Boguś" uruchomił Hołownię, ten Sadloka, który dośrodkował przed bramkę. Izraelczyk dopełnił formalności strzałem z bliska i zaprezentował oryginalny sposób fetowania: lewą ręką podciągnął za głowę koszulkę, a trzy palce prawej przyłożył do czoła i tak w skupieniu, przez kilka sekund wypowiadał słowa, najpewniej modlitwy. Za moment Niepsuj wypuścił w uliczkę pola karnego Boguskiego, który był faulowany przez Tzimopoulosa. Grek zahaczył lewą nogą wiślaka i sędzia wskazał na "wapno". Alon Turgeman tym razem uderzył fatalnie z karnego: w sposób sygnalizowany w lewy róg, po ziemi. Marek Kozioł złapał piłkę niczym na przedmeczowej rozgrzewce. Ta niewykorzystana szansa mogła się zemścić niemal natychmiast. Petteri Forsell nic sobie z tego nie robił, że wykonuje rzut wolny z bardzo daleka, 35 metrów. Uderzył na bramkę, a odbita rykoszetem piłka o mały włos nie wpadła w dalszy róg. Wisłę uratował refleks Mateusza Lisa. Wojtkowski mógł szybko podwyższyć prowadzenie. Przedarł się w pole karne, jednak stracił równowagę, przez co oddał zbyt słaby strzał, by zaskoczyć Kozioła. W 30. min z boiska został wyrzucony Mateusz Hołownia, który kopnął w głowę Grzegorza Szymusika. Pierwotnie sędzia Wojciech Myć pokazał wiślakowi żółtą kartkę, jednak po interwencji VAR-u i obejrzeniu powtórki zdecydował się na wykluczenie zawodnika. Zgodnie z duchem gry żółta kartka byłaby bardziej sprawiedliwą karą - wiślak nie widział rywala, trafił go zupełnie przypadkowo. Przepis jednak stanowi, że jeśli dochodzi do zranienia głowy poprzez kopnięcie kara może być tylko jedna: wykluczenie. Gdyby do identycznego zranienia doszło po nieintencjonalnym uderzeniu łokciem skończyłoby się na żółtym kartoniku. Szymusik z rozciętą głową nie był w stanie kontynuować gry. Zastąpił go Mateusz Spychała. Bardzo szybko Korona wykorzystała okres gry w przewadze i wyrównała. Jacek Kiełb rozciągnął atak na lewą stronę, Michael Gardawski w pełnym biegu podał przed bramkę, a Daniel Szelągowski kopnął do pustej bramki. Mateusz Lis wyszedł na przedpole, spodziewając się strzału z innego miejsca. Warto podkreślić, że Szelągowski ma dopiero 17 lat. Choć debiutował już rok temu, to w tym sezonie terminował głównie w III lidze, a w Ekstraklasie dostał szansę dopiero 26 czerwca, w meczu z Zagłębiem Lubin (1-2), gdy degradacja kielczan była już właściwie przesądzona.