Wisła musi zapłacić karę umowną i odsetki 1,150 mln zł plus 20 tys. zł kosztów sądowych. Były selekcjoner miał dobrze skonstruowany kontrakt przez prawnika Pawła Broniszewskiego (brat drugiego trenera Wisły - Marcina). Zakładał on, że w momencie zwolnienia z pracy, klub musi wypłacić szkoleniowcowi całość kontraktu, który obowiązywał do czerwca przyszłego roku. Franz Smuda prowadził Wisłę do marca 2015 roku. Wówczas został zwolniony przez zarząd z obowiązku prowadzenia pierwszego zespołu, a zastąpił go Kazimierz Moskal. - Sytuacja była klarowna. Nie chciałem nic więcej oprócz tego, co gwarantował mi kontrakt. Nie wiem w jakim kierunku prezes Gaszyński prowadzi Wisłę. Czarno to widzę, od stycznia nic nie jest załatwione z tego, co obiecał. Miał być sponsor na koszulki, a go nie ma. Może jeszcze coś załatwi, ale rok mija i nic - dziwi się Smuda. - Każdy trener pracuje nie po to, żeby go tylko nazywali trenerem. Z czegoś trzeba żyć. Przez rok nie dostawałem pieniędzy, trochę się tego nazbierało - wylicza Franz. - Dopóki nie dostaniemy pisemnego uzasadnienia wyroku, nie będziemy niczego komentować w tej sprawie - powiedział rzecznik Wisły Olgierd Ślizień. Wszystko na to wskazuje, że klub będzie musiał zapłacić Franzowi ponad milion złotych, więc tym bardziej nieuzasadnione są pogłoski o próbie zwolnienia obecnego szkoleniowca - Kazimierza Moskala, co pochłonęłoby przecież kolejne straty finansowe. W tym roku pasmo sądowych porażek Wisły wydaje się nie mieć końca. Z menedżerem Adamem Mandziarą w marcu krakowski klub przegrał ponad 3 mln zł. W lipcu zapadła klamka w sprawie porażki z byłym napastnikiem Cwetanem Genkowem, któremu wiślacy muszą wypłacić około 400 tys. euro. W ten sposób dług bieżący klubu przekracza już 16 mln zł. Trwa jeszcze postępowanie z Milanem Jovaniciem, który domaga się 400 tys. euro.