Gdy miasto Chorzów zdecydowało się dzisiaj na wsparcie kwotą czterech milionów złotych, grającego na czwartym poziomie rozgrywkowym, Ruchu, jeden z kibiców Wisły zagaił miasto Kraków na Twitterze: "Hej, miasto Kraków. Mi byłoby głupio". Bardzo szybko fan "Białej Gwiazdy" dostał odpowiedź. Osoba obsługująca oficjalny profil Krakowa odpowiedziała zdjęciem Jakuba Błaszczykowskiego w trykocie Wisły i zdaniami: "Głupio? A to logo to za free?" Na pierwszy rzut oka niby wszystko się zgadza i odpowiedź jest logiczna: oto za niewielki logotyp Krakowa, nadrukowany na spodenkach piłkarzy, Wisła i Cracovia otrzymują po 150 tys. zł. Problem w tym, że specjalista od obsługi konta Krakowa nie spostrzegł skali: - Chorzów - roczne dochody na poziomie 650-700 mln zł - Kraków - roczne dochody na poziomie 600 mln zł plus ...pięć miliardów zł Ale to "biedny" Chorzów wydaje na klub piłkarski cztery miliony. Bogaty Kraków - 300 tys. zł, na dwa kluby. - Ruch Chorzów gra w III lidze, na czwartym poziomie rozgrywkowym, jego meczów nie transmituje żadna telewizja. - Wisła i Cracovia grają w Ekstraklasie, każdy ich mecz jest w ogólnopolskiej TV, najbardziej atrakcyjne w otwartych, odkodowanych kanałach, z olbrzymią oglądalnością. Ale to Ruch od Chorzowa i to w pół roku, tytułem promocji otrzyma cztery mln zł w ratach. Takich przykładów jest więcej: Wrocław przekazuje Śląskowi 16 mln zł, Gliwice - Piastowi blisko 12 mln zł, Gdańsk - Lechii 6 mln zł, Gdynia - Arce ponad 5 mln zł, a Białystok Jagiellonii 1,8 mln zł na pół roku. Miasto Kraków dobrze wie, że jego promocja poprzez futbol w wykonaniu Wisły i Cracovii jest warta znacznie więcej niż owo 300 tys. zł, które wydaje na dwa najstarsze polskie kluby, za reklamę na spodenkach. Jak powiedział 4 lipca Janusz Kozioł, doradca prezydenta Krakowa ds. sportu - zlecone przez miasto badania wykazały, że wartość reklamy, jaką daje Wisła Krakowowi to ok. 3 mln zł, a Cracovii - 2,5 mln zł. - Specjalnie zleciliśmy te badanie firmie z Poznania, aby wyszło bardziej obiektywnie - podkreślił Kozioł.Sęk w tym, że doradca swoje, a decydenci swoje. W wypadku Wisły nie chodzi o pomoc finansową jako taką, ale o kwestię stadionu, którego przestrzeń komercyjna nie jest dokończona.- Obiekt stoi w bardzo atrakcyjnym miejscu Krakowa, jest wokół niego dużo przestrzeni, dużo powierzchni wewnątrz do wykorzystania. Każdy rozsądnie myślący biznesmen bardzo szybko dostrzega, że wystarczy ponieść nieduże w stosunku do już poniesionych nakładów, żeby obiekt przestał być deficytowy - uważa p.o. prezesa Wisły Piotr Obidziński, który pierwszego wywiadu udzielił Interii.Dla fanów Wisły sytuacja ze stadionem jest ciężka do zniesienia. Wiedzą dobrze, że areny takie jak ta Juventusu Turyn kosztowały mniej, a prezentują jednak inną ligę. Nie tylko dlatego, że biega na nich czołowa drużyna Europy, jaką jest "Stara Dama", ale z tego powodu, iż arena jest na miarę XXI wieku, a nie lat 80. XX. MiKi