Debiutował w Wiśle w czasach, gdy rykiem jelenia "wyjaaaaazd!" strefę obrony mistrza Polski przesuwał wyżej Kazimierz Węgrzyn. 25 września 1999 r. bronił jeszcze barw Górnika Zabrze, u boku Michała Probierza i Marcina Brosza, ulegając zmierzającej po tytuł Polonii Warszawa. Tydzień później grał już w "Białej Gwieździe". 2 października 1999 r. krakowianie pokonali ŁKS z Tomaszem Wieszczycki i Jackiem Paszulewiczem w składzie. Takie to były czasy, gdy znane z dzisiaj zamykające się z końcem sierpnia okienko transferowe nie obowiązywało. "Kosa" uważnie czytał kontrakt z nowym pracodawcom, bo nigdzie nie było napisane, że przychodzi do klubu zamienionego w karuzelę z trenerami. W starciu z ŁKS-em tymczasowym trenerem był jeszcze Jerzy Kowalik, który pięć dni później pałeczkę w sztafecie szkoleniowców przekazał Markowi Kuście, ten 14 lutego 2000 r. puścił na zmianę Wojciecha Łazarka. "Baryła" wytrwał niewiele ponad miesiąc. 20 marca zastąpił go Adam Nawałka. Późniejszy selekcjoner zakończył swą misję 30 czerwca, by oddać pałeczkę nestorowi Orestowi Lenczykowi. I tak nie minęło 10 miesięcy, jak Kamil doświadczył przy Reymonta pięciu trenerów. Idealne warunki do rozwoju swego talentu i stabilizacji formy. Właściciel klubu Bogusław Cupiał uczył się dopiero cierpliwości do trenerów. Wyniki miały być tu i teraz, żadne tam bajania o trwającym procesie budowy silnego zespołu, który czasem trwa latami. W czasach, gdy "Biała Gwiazda" próbuje ocalić się przed degradacją, człowieka ogarnia śmiech do łez, gdy przypomni sobie, że "Oro Profesoro" stracił trenerską głowę, będąc liderem z dwoma punktami przewagi nad drugą Legią, mając mecz w zapasie (czyli ta przewaga mogła wynosić nawet 5 pkt). Prezes Cupiał jednak nie wybaczał trzech meczów z rzędu bez zwycięstwa, zwłaszcza gdy wśród nich znajdowały się wyjazdowa porażka 0-3 z Widzewem i odpadnięcia z Pucharu Polski w półfinale z Amicą. Pierwszym szkoleniowcem, który przy Reymonta przetrwał rok był dla "Kosy" dopiero Henryk Kasperczak, czyli ósmy trener w wiślackiej przygodzie naszego bohatera. Zresztą nieprzypadkowo właśnie pod jego batutą najbardziej rozwinął skrzydła. W 2003 roku Kosowski miał 26 lat i grał jak z nut, był jednym z liderów dominującej na krajowym podwórku "Białej Gwiazdy". Szalał po skrzydle, asystował do Macieja Żurawskiego i innych kolegów, sam strzelił siedem bramek, opuścił tylko spotkanie z Widzewem, bo pauzował za żółte kartki. Fetował z wiślakami mistrzostwo i Puchar Polski, po rozbiciu 3-0 w rewanżu Wisły Płock. Dokonaniami krajowymi "Kosa", "Żuraw" i spółka podbijali serca kibiców w Krakowie i w Małopolsce. Tych z całego kraju rozkochali w sobie dzięki wymachiwaniu piłkarską pięścią w Europie. W pokonanym polu zostało nie tylko Primorje Ajdovszczina, co dzisiaj uznalibyśmy za szczyt marzeń zespołu z Ekstraklasy, ale też Schalke 04 Gelsenkirchen po fenomenalnym 4-1 na wyjeździe, czy AC Parma, której w rewanżu zaczął strzelać właśnie Kamil, kopnięciem rozpaczy z rzutu wolnego. Oto zespół z Polski mógł powalać reprezentantów Bundesligi, czy Serie A, z Parmą regulując długi z 1999 r. Porywający styl gry "Białej Gwiazdy" nie przeszedł uwadze selekcjonera "Biało-Czerwonych" Pawła Janasa, który zaczął powoływać po siedmiu wiślaków. Nie umknął też uwadze menedżerów. Wkrótce liderzy ekipy Kasperczaka wyjechali na Zachód, przysparzając Wiśle gotówki. We wspomnianym sezonie Wisła rozegrała 48 meczów, a końmi pociągowymi byli "Żuraw", który opuścił tylko trzy spotkania i "Kosa", którego zabrakło ledwie w czterech grach. Pięć meczów opuścili dzisiejszy szef skautów Wisły Arkadiusz Głowacki i Marcin Kuźba, a siedem - Marcin Baszczyński i Kalu Uche. Nikt nie grał tyle, co oni. Nawet bramkarz Angelo Hugues w końcówce sezonu ustąpił miejsca Adamowi Piekutowskiemu. Dziś "Kosa" jest biznesmenem i cenionym ekspertem telewizyjnym, specjalizuje się w lidze angielskiej. Ale "Białą Gwiazdę" ma dalej w sercu. Gdy rok temu jej byt wisiał na włosku zadeklarował wznowienie kariery i grę za darmo. Tego kubice mu nigdy nie zapomną. Pytania Kamilowi możecie zadawać w komentarzach do tego tekstu. MiBi