<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa. Sprawdź wyniki, tabele - kliknij tutaj</a> Ponad 10-tysięczna publika i piękna, słoneczna pogoda przywitały w Krakowie nowy sezon Ekstraklasy. W inauguracyjnym meczu Wisła podejmowała Górnika z Zabrza. Co ciekawe, po tym spotkaniu obie drużyny mają na koncie... zero punktów. Wszystko przez to, że do sezonu przystępowały z ujemnym punktem. Z większą niewiadomą na wznowienie rozgrywek Ekstraklasy czekali kibice Wisły. W przerwie doszło bowiem do wielu personalnych zmian. Odeszli ci, którzy napędzali grę tego zespołu, czyli m.in. Semir Stilić i Łukasz Garguła, a sprowadzono Denisa Popovicia, Tomasza Cywkę, Radosława Cierzniaka, Rafaela Crivellaro i przede wszystkim reprezentanta Polski Krzysztofa Mączyńskiego. Trener Kazimierz Moskal zaryzykował i już w pierwszym meczu wystawił wszystkich w podstawowym składzie. Nigdy wcześniej ci gracze nie występowali obok siebie, ale w piątek zaprezentowali piłkę na wysokim poziomie, szczególnie w pierwszej połowie. Akcje ofensywne krakowian były przemyślane i kombinacyjne. Widać było co prawda brak zgrania, ale pierwszy mecz jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Jeśli w kolejnych spotkaniach gra będzie się zazębiała, przedsezonowa wymiana drugiej linii Wisły może okazać się strzałem w dziesiątkę. Do meczu spokojnie podeszli goście z Zabrza. Latem nie doszło w tym klubie do rewolucji, a systematycznie budowana drużyna mogła być prowadzona, po raz pierwszy w pełni legalnie, przez Roberta Warzychę. Szkoleniowiec otrzymał bowiem odpowiednią licencję i bez przeszkód może już prowadzić Górnika. Lepiej zaczęła Wisła. Nie minęła jeszcze minuta, a kibice widzieli już pierwszy strzał w nowym sezonie. Z prawej strony dośrodkowywał Tomasz Cywka, a "nożycami" uderzał Rafael Crivellaro, ale piłka poleciała ponad poprzeczką. Brazylijczyk z włoskim paszportem był bardzo aktywny. Strzelał jeszcze w 20. min, ale najlepsze przyszło cztery minuty później. Sebastian Przyrowski krótko wyrzucił piłkę, ale zagapił się Robert Jeż. Cywka odebrał mu piłkę i podał do Crivellaro. Ten bez zastanowienia uderzył z ok. 25 metrów, a Przyrowski był bez szans. Radość piłkarzy Wisły trwała tylko 11 minut. Groźną akcję przeprowadził Górnik. Z lewej strony dośrodkowywał Rafał Kosznik, a zrehabilitował się Jeż. Fenomenalnie zgrał do Romana Gergela, a ten uderzył przy słupku i Radosław Cierzniak musiał wyciągać piłkę z siatki. Mało brakowało, by w 54. min. doszło do kopii bramkowej akcji Wisły. Znów źle wyrzucił piłkę Przyrowski, a z dystansu uderzał najaktywniejszy w tym meczu Crivellaro. Tym razem jednak się pomylił. W drugiej połowie sędzia pozwolił na chwilę przerwy. Piłkarze mogli uzupełnić płyny, a wszystko przez to, że w piątek w Krakowie panowały upały. Chwilę potem Wisłę przed utratą drugiego gola uratował... słupek. Po rzucie rożnym z metra uderzał Adam Danch, ale kąt był na tyle ostry, że nie zdołał zmieścić piłki w siatce. Była to najgroźniejsza sytuacja drugiej połowy, w której lepiej prezentowali się goście. Łukasz Szpyrka 1. kolejka Ekstraklasy Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1-1 (1-1) Bramki: Crivellaro (24.) - Gergel (35.) Żółte kartki: Cupriak (85.) Wisła: Cierzniak - Burliga (75. Boguski), Głowacki, Guzmics, Sadlok - Mączyński, Popović, Cywka, Jović, Crivellaro (66. Jankowski) - Brożek. Górnik: Przyrowski - Słodowy, Danch, Kopacz, Magiera - Sobolewski, Gergel (90. Urynowicz), Grendel, Kosznik (80. Cupriak), Madej (77. Kurzawa) - Jeż. Widzów: 10 303. Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Trenerzy po meczu:Robert Warzycha (trener Górnika Zabrze): - Myślę, że jest to wynik sprawiedliwy. Staraliśmy się od samego początku zawiązać dobry mecz i chcieliśmy grać odpowiedzialnie. Nie daliśmy za bardzo Wiśle pograć, potrafiliśmy rozegrać piłkę w środku pola i stworzyliśmy sobie okazje bramkowe. Był to pierwszy mecz o punkty, w których dochodzi presja i one różnią się od spotkań kontrolnych. Myślę, że można było pokusić się o więcej, ale z pokorą przyjmujemy rezultat i chyba możemy być zadowoleni. Teraz startujemy od zera. Kazimierz Moskal (trener Wisły Kraków): - Do momentu, kiedy zdobyliśmy bramkę, graliśmy tak, jak oczekiwałem. Po zdobyciu gola nie wyglądało to już tak, jakbym sobie życzył. W drugiej połowie trudno było nam dojść do sytuacji podbramkowych. Stąd tylko 1:1. Na pewno nie można być zadowolonym, bo na inaugurację oczekiwaliśmy zwycięstwa. Mieliśmy w składzie pięciu nowych zawodników i potrzebujemy więcej czasu na ich wkomponowanie w zespół, ale na pewno mają oni potencjał.