Bisztyga był gorącym zwolennikiem bezwarunkowego przekazania sterów piłkarskiej Wisły w ręce Jakuba Błaszczykowskiego i pozostałych ratowników. Jego głos był o tyle istotny, że w dobie wojny między SA a TS-em pojawiał się mocny głos człowieka, który w strukturach Towarzystwa Sportowego jest znacznie dłużej niż jego prezes Rafał Wisłocki. Pan Stanisław od wielu lat jest członkiem Rady TS Wisła. - To nie jest tak, że jest jajko i kura. 1906 r. to piłka, a dopiero później powstały inne sekcje, więc prawo do herbu i nazwy bezwzględnie należy się również spółce. Tłumaczę kolegom z TS-u, że trzeba zrobić wszystko, aby najpierw spółka akcyjna stanęła na nogi. Jeżeli już do tego dojdzie, to ona nie zapomni o Towarzystwie i pomoże innym sekcjom - apelował o porozumienie Bisztyga w lutowym wywiadzie dla Interii. - Jakim cudem Kuba ma znaleźć poważnego sponsora, skoro ma umowę na prowadzenie interesów Wisły tylko na rok?! Jeśli wszystko zostanie ustabilizowane, to ratownicy znajdą sponsorów. I tak poczynili ogromy krok do przodu w porównaniu do tego, co było rok temu. Jest profesjonalna ekipa ludzi w Wiśle SA. Młodych ludzi, to jest fantastyczne. I z drugiej strony jest niemała ekipa sponsorów, która się zorganizowała. Wszystkich ich łączy Wisełka - podkreślał pan Stanisław.Dlatego ogłoszone dzisiaj porozumienie między Wisłą SA a TS-em ucieszyło go niezmiernie. - Wisła jest wielka i tylko jedna. Dobrze, że to wszyscy zrozumieli. Życzę jej zdrowia na ciężkie czasy - powiedział Interii Stanisław Bisztyga.- Miło mi, jeśli ktoś uważa, że moje słowa wypowiedziany w lutowym wywiadzie stworzyły dobry klimat do porozumienia między stronami. Doszło do przełomu. Ciesze się przyczyniłem do dobrej sprawy - dodaje. W dobie pandemii koronawirusa pan Stanisław nie opuszcza domu, poza wyjściem na zakupy, czy do apteki. - Gdy jest mi ciężko w czasach koronawirusa, to spoglądam na wiślacki zegarek z numerem "52", który nabyłem na aukcji zorganizowanej przez Klub Biznesu Wisły i od razu jest mi lepiej - uśmiecha się Stanisław Bisztyga. MiBi