Zobacz zapis relacji na żywo z tego meczu Osman Chavez do walki się jeszcze nadaje, ale do nowoczesnej gry w piłkę już nie bardzo. W czwartkowy wieczór był niemiłosiernie ogrywany, a jego bezradność wychodziła zwłaszcza wtedy, gdy o piłkę przyszło walczyć w powietrzu. Osman wyskakiwał, po czym upadał, piłka przechodziła. Rywal też. Co gorsza, równie często mylił się także Kew Jaliens, który miał być ostoją defensywy Wisły. To jego zabawa z piłką kosztowała Wisłę kontrę, po której z rzutu wolnego Odense zdobyło gola na 1-2. - Odense miało być najsłabszym zespołem w grupie, tymczasem kto wie, czy to Wisła nie będzie pełnić takiej roli - skonstatował felietonista INTERIA.PL i ekspert Canal+ Grzegorz Mielcarski. Niepocieszony był też prezes Wisły, Bogdan Basałaj. Momentami przewaga Odense była jeszcze większa niż Witalija Kliczki nad Tomaszem Adamkiem. Z tą różnica, że o "Góralu" nie dało się powiedzieć, że nie walczy, że nie wkłada do walki całego serca, a o niektórym zawodnikom "Białej Gwiazdy" można było niestety postawić taki zarzut. - Rok temu świetnie Polskę w Lidze Europejskiej reprezentował Lech Poznań. Pora na nas - mobilizował ekipę przed meczem trener Robert Maaskant. Teraz musi się martwić, jak w tej grupie ugrać jakiekolwiek punkty. Twente Enschede i Fulham Londyn wyglądają na jeszcze silniejsze, niż Odense. Smutna polska rzeczywistość piłkarska jest też taka, że gdyby Wisła szczęśliwie awansowała do Champions League, musiałaby się tam mierzyć ze znacznie silniejszymi ekipami, niż Odense. To mogłyby być pogromy! Dlatego zejdźmy na ziemię i zacznijmy budować drużynę od tyłu. Maor Melikson w pojedynkę może wystarczyć na Ekstraklasę, ale tylko z nim na Europę nie ma co ruszać. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grup Ligi Europejskiej Dyskutuj z autorem na jego blogu