Wyniki, terminarz, tabele Ekstraklasy są TU!Wisła - Legia LIVE - już teraz zapraszamy na niedzielę, godz. 18!Relacja na urządzenia mobilne jest TU!Interia: Jaka jest tajemnica dotychczasowych dobrych występów Wisły? Zatory finansowe w klubie olbrzymie, ławka wąska, a jesteście liderami i jako jedyni w tym sezonie nie przegraliście meczu. Arkadiusz Głowacki, kapitan Wisły: Na pewno nie spodziewałem się, że w ośmiu meczach uda nam się uzbierać aż 18 punktów. Nie przeszkodził nam w tym niewyraźny początek, w którym nasza gra nie wyglądała najgorzej, ale w pierwszych czterech meczach pogubiliśmy trochę punktów. Remisy z Piastem, Ruchem. - Dokładnie, w tych meczach mieliśmy dużą przewagę, ale z powodu słabej skuteczności i niefrasobliwości w obronie gubiliśmy punkty. Później na szczęście złapaliśmy równowagę, nie dawaliśmy się tak łatwo skontrować jak wcześniej. Siła ofensywna naszej drużyny jest spora. Zresztą trener Smuda zawsze buduje zespół w ten sposób, aby w nim było jak najwięcej piłkarzy ofensywnych, takich, którym piłka nie przeszkadza, a jednocześnie wpaja im, że bez pracy w obronie, bez biegania nie będzie nic. I muszę się z tym zgodzić, bo tak rzeczywiście jest. Mnie osobiście łatwiej się gra, gdy tych ofensywnych zawodników mamy na murawie więcej. OK, zawsze trzeba odbierać piłkę, ale mamy graczy, którzy potrafią się przy niej utrzymać, wziąć ciężar gry na siebie. To z kolei daje nam obrońcom sporo oddechu, a całej ekipie trochę satysfakcji. - Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na nowych zawodników. Jak znamy wszyscy trenera Smudę, to on ma zawsze swoją koncepcję, ale żeby drużyna mogła się rozwijać, to potrzebny jest bodziec albo w postaci zmiany trenera, albo zastrzyk świeżej krwi. Myślę, że coś takiego nastąpiło. Przyszli zawodnicy, którzy chcieli - myślę, że przede wszystkim sobie - coś udowodnić, którzy złapali nasz styl i gra zespołu zaczęła dobrze wyglądać. - Ważne jest to, że w naszej drużynie jest wielu piłkarzy, którzy potrafią nie tylko szybko biegać, ale też szybko myśleć z piłką przy nodze. To jest powód, dzięki któremu jesteśmy liderem, ale też muszę tu zaznaczyć, że nie ma się czym podniecać w tej chwili. Za nami dopiero osiem meczów, a sezon jest bardzo długi i wszystko się może zdarzyć. Przed nami ciężkie tygodnie i naprawdę, musimy mieć w sobie dużo pokory, jej w takich momentach nigdy nie jest za wiele. W objęciu pozycji lidera nie przeszkodziły wam niemałe kłopoty finansowe, jakie od dwóch lat gnębią Wisłę. - Ja trochę inaczej to widzę. O pieniądzach to sobie możemy rozmawiać po meczu, po treningu, ale gdy wychodzi się na boisko, to o takich rzeczach się nie myśli. Duch drużyny budujemy przez codzienne obcowanie ze sobą, poprzez optymizm, którym zaraża nas trener, poprzez wyniki, jakie osiągamy. Zawsze powtarzam: jeśli nie ma wyników, to i nie ma atmosfery. Mamy fajną grupę ludzi, która ma swój cel. Ani trener nie musi, ani ja nie muszę nikogo motywować do ciężkiej pracy. Każdy wie, że ona jest potrzebna Wiśle. Jesteśmy grupą odpowiedzialnych ludzi. Nie miałeś obaw przed meczem w Bydgoszczy, że bez ciebie w składzie obrona sobie nie poradzi? Na wiosnę słabo było z grą defensywy bez ciebie. Wiadomo, że Wisła znalazła się w starciu z Zawiszą w tarapatach, ale to przez nieskuteczność i z tego powodu, że drużyna stanęła od 30. minuty. - Też tak uważam, że nasze kłopoty w ostatnim spotkaniu wynikały z braku odbioru piłki w środkowej strefie. Za dużo wszystkiego spadło na obrońców. Drużyna razem wygrywa i razem przegrywa. Łącznie z rezerwowymi, którzy w Bydgoszczy bardzo nam pomogli. Chcielibyśmy wszyscy, aby to była trwała tendencja i zawodnicy, którzy wchodzą z ławki nie stanowili tylko uzupełnienia "jedenastki" , ale też by zmieniali oblicze meczu. Czy z Darkiem Dudką gra ci się w obronie równie dobrze jak przed rokiem z Marko Jovanoviciem? - Docieraliśmy się dosyć długo. Fakt, że Darek zagrał na stoperze był naturalną koleją rzeczy. Każdy z nas zebrał sporo doświadczeń, sporo mądrości ze swych pobytów tu i tam. Powtarzam - mamy swoje cele, swoje ambicje, jesteśmy odpowiedzialni. Po prostu dajemy z siebie "maksa", a co z tego wyjdzie na końcu, tego nie wiem. Jak postrzegasz Legię Warszawa? Ten klub odskoczył lidze pod względem budżetu, organizacji, potencjału kadrowego. Wbrew temu oczekiwania waszych kibiców są olbrzymie. - Jeszcze większe niż budżet Legii (śmiech). Muszę z przykrością stwierdzić, że Legia wygląda świetnie. Tak jak Wisła w złotej erze dobrobytu i sukcesów pucharowych? - Nie wiem, nie chcę do tego nawiązywać, to były inne dzieje. Oglądałem z uwagą czwartkowy mecz Legii z Lokeren i rzeczywiście ta moc, ta siła fizyczna - już nie mówię o umiejętnościach, które są bardzo duże, jest naprawdę olbrzymia. Belgowie nie wiedzieli jak Legię "ugryźć", z piłkarzy warszawian emanuje siła, pewność siebie, zgranie. No, czeka nas duże wyzwanie. Przeciwko liderowi trener Henning Berg pewnie nie wystawi rezerwowej "jedenastki", jak to ma w zwyczaju przy ustalaniu składu na spotkania ligowe. - Wolę się spodziewać najsilniejszego składu, choć z drugiej strony, jak spojrzymy na to, kto siedzi na ławce rezerwowych Legii, jacy zawodnicy tam siedzą i nie grają, to każdy się pewnie zastanawia, dlaczego gra ten, a nie ten. Fakty są jednak takie, że ci, którzy grają w pierwszym składzie robią to świetnie, więc reszta musi poczekać na swoją szansę. Mają szeroką kadrę, grają bardzo dobrze, momenty niefrasobliwości zrzuciłbym na rozkojarzenie, jak w meczu ze Śląskiem. Legia to w tej chwili drużyna .... kompletna. Ale rok temu, jeszcze za trenerskiej kadencji w Legii Jana Urbana również warszawianie byli faworytami, a jednak udało wam się wygrać przy pełnym stadionie 1-0. - Wówczas w składzie Legii było kilku zmienników, ale po ciężkim i trudnym meczu, w którym pewnie nie byliśmy lepsi, udało nam się wygrać. Wydaje mi się, że teraz - nie chcę rozpatrywać Legii jako teamu, lecz przyglądam się grze indywidualnej, więc wydaje mi się, że każdy jest mocniejszy fizycznie i nie przegrywa pojedynków na swoich pozycjach. A tacy zawodnicy jak Radović, czy Vrdoljak i Jodłowiec, którzy zazwyczaj odpowiedzialni są za destrukcję, potrafią strzelić bramkę ze stałego fragmentu gry, czy nawet posłać prostopadłe podanie, jak to było ostatnio, bądź włączyć się w atak. W sferze mentalnej legionistom też nic nie brakuje. Myślę, że Legii wystawiłem wystarczająco ładną laurkę (śmiech), czym pewnie nie uspokoiłem kibiców Wisły. Masz uraz mięśnia dwugłowego, czy ewentualna gra z nim nie zabierze ci pewności siebie? - Wystarczy, że przestanie boleć. Ból determinuje działania, ogranicza pewne zachowania. Mam nadzieję, że do niedzieli minie. A jak trener zapyta cię w niedzielę rano: "Arek, możesz grać?" - To mu w niedzielę odpowiem. Ale czy nie będzie tak, że ambicja, głód gry w takim meczu nie przezwyciężą zdrowego rozsądku - występ z zabliźnioną, a nie wyleczoną kontuzją może ją pogłębić? - Lekki ból zagłuszy adrenalina. Damy radę. Rozmawiał : Michał Białoński