- Nie znaczy to jednak, że nowy napastnik nie będzie zwrotny i szybki. Szukamy też nowocześnie grającego bramkarza, który nie będzie przywiązany do linii bramkowej. Niesie to za sobą ryzyko dla obrońców, którzy muszą wygrywać pojedynki powietrzne po każdym dośrodkowaniu, tylko golkipera odważnego, wychodzącego na przedpole i dobrze wykopującego piłkę - tłumaczy Valckx. Stan stwierdził, że w ostatnich dwóch miesiącach w poszukiwaniu wzmocnień nalatał się tyle po Europie, że chyba więcej czasu spędził w powietrzu, niż na ziemi. I nie znaczy to wcale, że szef polityki transferowe Wisły buja w obłokach, tylko każdy transfer chce solidnie przygotować. Priorytetem Wisły oprócz wspomnianego napastnika i bramkarza jest znalezienie wartościowego stopera. Kibice obawiają się, że właściciel Wisły Bogusław Cupiał prowadzi wyprzedaż rodowych klejnotów, a to nie wróży nic dobrego. - Nie dziwię się kibicom, oni są od tego, by martwić się o klub, wywierać na nas presję. Gdyby tego nie robili, oznaczałoby to, że są kiepskimi fanami. Gdy byłem małym chłopcem, też martwiłem się o swój klub, gdy sprzedawał każdego zawodnika - zwierza się Stan. Valckx dodał, że począwszy od lata Wisła jest na etapie przebudowy drużyny. Latem odeszło (Alvarez, Szinglar, Mączyński, Juszczyk), bądź zostało sprzedanych (Diaz, Marcelo, Głowacki) siedmiu zawodników z podstawowego składu, teraz "Biała Gwiazda" straciła czterech kolejnych (bracia Brożkowie, Cleber, Pawełek). - To wymusza na nas dokonanie trzech-czterech transferów, a to niemal rewolucyjna zmiana w kadrze. Żelazne zasady są takie, że zimą sprowadza się jednego, co najwyżej dwóch zawodników, a poważniejszych zmian dokonuje się latem - uważa Valckx, któremu zdarzało się robić rewolucyjne przebudowy w PSV, ale w okresie letnim, gdy sprowadzał nawet siedmiu nowych graczy. Zapytaliśmy dyrektora Wisły, czy w Polsce nie powinno się dokonywać większości transferów zimą, gdy przerwa między rozgrywkami trwa niemal trzy miesiące, a nie niewiele ponad miesiąc, jak latem? - To słuszna uwaga, ale z drugiej strony musi patrzyć też na rynek transferowy, a zimą na nim nie ma zbyt wielu zawodników i przez to ceny są wygórowane - twierdzi. - Dlatego znalezienie wartościowych zawodników teraz nie jest łatwym zadaniem, ale mamy kilku interesujących kandydatów, którzy powinni stanowić wzmocnienie naszej drużyny. Mam nadzieję, że uda się ich sprowadzić już przed pierwszym, zaplanowanym na 17 stycznia treningiem - nie kryje Stan. Dyrektor dodał, że klub miał marne szanse na zatrzymanie Mariusza Pawełka i braci Pawła i Piotra Brożków. - Mariusz dostał świetną ofertę z Turcji, z którą nie byliśmy w stanie konkurować. To samo z braćmi Brożkami, którzy chcieli odejść, by spróbować swych sił za granicą. Dla nas istotne jest to, że otrzymaliśmy za transfer rozsądne pieniądze (2,8 mln euro - przyp. red.) - tłumaczy Valckx i dodaje, by nie spodziewać się, że Wisła będzie szastać pieniędzmi podczas zakupów i bariera miliona euro za zawodnika tym razem nie zostanie osiągnięta. Wszystko na to wskazuje, że jeśli wszystkie transfery zostaną zrealizowane, Wisła zmieni taktykę na 4-3-3. - Na początku mojej pracy w Wiśle Henryk Kasperczak preferował system 4-4-2. Później Robert Maaskant zmienił ją na 4-2-3-1, bo uznał, że wszyscy będą czuli się najbardziej komfortowo. Teraz nadeszła pora na zatrudnienie piłkarzy, którzy zapewnią Wiśle wyższy poziom gry, a być może pozwolą na przejście na taktykę 4-3-3 - dywaguje dyrektor. Valckx nie obawia się, że Wisła zostanie bez liderów po sprzedaniu Brożków, Pawełka, a latem może jeszcze odejść kapitan Radosław Sobolewski (w czerwcu kończy mu się kontrakt). - "Sobola" wciąż mamy, ale jest kilku innych zawodników, którzy mają na tyle doświadczenia, że powinni sprawować kontrolę nad szatnią. Poza tym Sobolewski ma w kontrakcie opcję przedłużenia umowy o rok - przypomina dyrektor "Białej Gwiazdy".