Gdy Kuba Błaszczykowski i spółka we Wrocławiu próbowali wywalczyć choćby jeden punkt, w starciu ze Śląskiem, co ostatecznie im się nie udało, wielu bardziej od porażki zasmucił jeden wpis na Twitterze. "Chudy", którego pozdrawiają dziś we Wrocławiu kibice Wisły, dostał niedawno sześć lat więzienia za narkotyki i kierowanie grupą przestępczą Sharksów. Jego żona pracuje w .... TS Wisła. Rafał Wisłocki nie odpowiedział mi czym się zajmuje. Przypadek? Nie sądzę" - po niedzielnym meczu Śląsk - Wisła napisał Szymon Jadczak, który w książce "Wisła w ogniu" udokumentował jak bandyci, przy współpracy z zarządem Marzeny S. rozkradali Wisłę. Trzeba zatracić instynkt samozachowawczy, by w dobie, gdy tak wiele osób - ratownicy Błaszczykowski, Królewski, Jażdżyński, stowarzyszenie Wisła Socios i tysiące fanów "Białej Gwiazdy" - reanimuje klub, wspierać "Sharksów". W jakikolwiek sposób: czy na transparencie, czy poprzez dawanie pracy powiązanym z nimi ludziom. Okazuje się, że nie tylko kobieta "Chudego" znalazła schronienie w TS Wisła, ale też partnerki "Opala" i "Korka". Do przyjęcia ich doszło w lutym tego roku, gdy p.o. prezesa Towarzystwa był już Rafał Wisłocki. Jakim cudem ktoś dopuścił do tego? Z naszych informacji wynika, że w TS-ie do dzisiaj pracuje była wiceprezes SKWK w czasach, gdy to Stowarzyszenie pobierało złotówkę od biletu na mecze piłkarzy, którzy bez skutku czekali na wypłaty. "Chudy" to jeden z liderów "Sharksów". To on wtargnął z gangiem do firmy Piotra Wawry, by od byłego wiceprezesa TS Wisła wymusić milion złotych haraczu. Wawro, w latach 2011-2015 był wiceprezesem TS Wisła ds. finansowych i zredukował dług Towarzystwa z 4,5 mln do dwóch milionów zł, jakie sam pożyczył Towarzystwu w najcięższym czasie w 2011 i 2013 r. Jednocześnie to on opowiedział się za wynajęciem "Miśkowi" siłowni w nowej hali Wisły. Gdy jednak zauważył, że Sharksi coraz bardziej panoszą się po klubie, postanowił docelowo powierzyć stery klubu osobie niezwiązanej ze środowiskiem kibicowskim. Sam wystartował na prezesa, a wiceprezesem ds. finansowych miała być Romualda Piotrowska. To biegła finansistka, która pracowała w Tele-Fonice, a także w Wiśle SA. Docelowo to Piotrowska miała rządzić w TS-ie. Zorganizował koalicję, która w kwietniu 2015 roku miała doprowadzić do wybrania zarządu niezależnego od SKWK. W koalicji tej miała się znaleźć druga co do wielkości sekcja TS Wisła - gimnastyka, kierowana przez Sławomira Kaliszewskiego, który miał zostać wiceprezesem ds. sportowych. W dniu wyborów okazało się jednak, że gimnastyka zrobiła woltę i zamiast Wawry z Piotrowską poparła zarząd Piotra Dunina-Suligostowskiego, w skład którego weszły osoby kojarzone z "Miśkiem" i sekcją Trenuj Sporty Walki. Ostatecznie o wyniku wyborów zadecydowały głosy Akademii Piłkarskiej, kierowanej wówczas przez Dariusza Gryźlaka, z trenerem Rafałem Wisłockim w składzie, który przejął stery w AP w listopadzie 2015 r. Akademia miała najwięcej głosów. W przerwie w wyborach Wawro poszedł do toalety, gdzie usłyszał: - Nie wyjdziesz stąd żywy! - zagroził mu "Misiek", za którym stała banda Sharksów. Największym skandalem było nie tylko to, że delegaci wybrali zarząd złożony z przedstawicieli rekinów, ale to, że wybory sterroryzowane przez gangsterów uznano za ważne. - Myśmy nie wiedzieli, jakie będą konsekwencje tego wszystkiego, inaczej nie doprowadzilibyśmy tych wyborów do końca - opowiadał Interii jeden z członków komisji skrutacyjnej na niesławnym walnym z 2015 r. Dziwnym trafem nikomu nie przeszkadzała obecność Sharksów na trybunach, którzy ubliżali osobom mówiącym nie po ich myśli. Mogła się o tym przekonać ówczesna wiceprezes TS Wisła Anna Strzyżewska, której dwa dni później "przez przypadek" spłonął samochód. W ten sposób 20 kwietnia 2015 r. to nie Wawro z Piotrowską, tylko Piotr Dunin-Suligostowski został prezesem TS Wisła, a w jego zarządzie zasiedli: Robert Sz., Marzena S., Szymon Michlowicz, Łukasz Kwaśniewski, Kaliszewski i Dariusz Gryźlak. W miejsce dwóch ostatnich działaczy, w czerwcu 2018 r., do zarządu weszli: Rafał Wisłocki i Dorota Gburczyk-Sikora. Fakty: to Wawro przyprowadził "Miśka" do TS-u, ale też dopóki Wawro był w TS-ie Sharksi nie ukradli z Wisły ani złotówki. Podczas wyborów z kwietnia 2015 r. bandyci pozbyli się charyzmatycznego wiceprezesa, a później poszło im jak z płatka: przejęli pełną kontrolę nad zarządem TS-u, a latem 2016 r. obsadzić Marzenę S. w roli prezesa Wisły SA. Konsekwencje wyborów z 2015 r. TS Wisła odczuwa do dziś i nie może się pozbyć ludzi związanych z Sharksami. Dlaczego Rafał Wisłocki dopuścił do ich zatrudnienia w TS-ie? - To był gorący czas, a ja poświęciłem się wtedy praktycznie w całości ratowaniu piłkarskiej spółki. Umowa była taka, że z innymi członkami zarządu TS-u podzieliliśmy się obowiązkami i mówiąc wprost, nie miałem wiedzy, że te panie zostały w klubie zatrudnione. Na żadnej z umów o pracę zawartych z nimi nie ma mojego podpisu - tłumaczy się w "Gazecie Krakowskiej". - Jedna z umów została już rozwiązana, druga wygaśnie 31 grudnia, natomiast trzecia z pań udała się na zwolnienie - opowiada Wisłocki w "Przeglądzie Sportowym" o tym, że TS próbuje zerwać powiązania z Sharksami. Ta czkawka po wyborach z 2015 roku może jeszcze trochę potrwać. Nawet Wisłocki ma tego świadomość. - To wszystko wymaga jednak czasu, bo nie tylko sprawa akurat tych trzech pań jest problemem. Odkryliśmy, że takich osób, które naszym zdaniem mają nieodpowiednie powiązania, jest w klubie więcej. To wszystko wymagało i wymaga od nas bardzo dokładnej analizy, bo w TS Wisła zatrudnione jest około 170 osób - mówi w "GK". MiBi