Ojciec, Pavel Cebanu, obecnie prezes Mołdawskiej Federacji Piłki Nożnej, zna środowisko od podszewki. Przed laty był wyróżniającym się pomocnikiem reprezentacji Mołdawii, UEFA wybrała go nawet najlepszym piłkarzem w historii tego kraju. Syn nie chciał jednak słuchać jego porad. - Może właśnie dlatego udało mi się dojść do zawodowstwa? - zastanawia się świeżo upieczony wiślak. Cebanu zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek drogi do zawodowej kariery, a wygryźć z bramki kadrowicza, Mariusza Pawełka, będzie niezwykle ciężko. - Wiem, że w tym rozdaniu nie mam najlepszych kart, ale będę ostro pracował o miejsce w składzie - zapewnia. Sam Pawełek bardzo dyplomatycznie wypowiada się o nowym rywalu do gry między słupkami. - Nigdy nie czuje się pewniakiem, każdy rywal o miejsce w bramce jest groźny. Każdy z nas chce grać w pierwszym składzie - zaznacza. Cebanu niewiele wiedział o polskiej piłce przed przyjazdem do naszego kraju. - Słyszałem o Wiśle, Legii i reprezentacji Polski - przyznaje. Właśnie kadra sprawiła, że mołdawski bramkarz zabiegał o angaż w Wiśle. - W Krakowie spotkałem trenerów, którzy pracowali z reprezentacją i grali z nią na Mistrzostwach Świata (chodzi o Macieja Skorżę, jego asystenta Rafała Janasa i trenera bramkarzy Jacka Kazimierskiego - przyp. red.). Mogę się od nich wiele nauczyć i rozwinąć swoje umiejętności. Jestem szczęśliwy, że tu trafiłem. Dariusz Jaroń, INTERIA.PL