Na początku filmu widać też ostre starcie Wojciecha Łobodzińskiego z Arkadiuszem Głowackim, po którym ucierpiał ten pierwszy. Na szczęście "Łobo" nie doznał szwanku. Nieszczęścia mistrza Polski podczas wyprawy do Izraela zaczęły się już na lotnisku w Tel Awiwie od blisko godzinnego oczekiwania na bagaże. Później gospodarze na Stadionie Teddy'ego w Jerozolimie zapomnieli dostarczyć piłki. Dopiero, gdy wiślacy skończyli rozgrzewkę i zaczęli dopominać się o piłki (Trener Andrzej Bahr nawoływał: "Niech przyniosą chociaż dwie") futbolówki "adidasa" pojawiły się. One zresztą okazały się tajną bronią Beitaru, gdyż zupełnie nie przyzwyczajeni do tego rodzaju futbolówek wiślacy mieli kłopoty z ich opanowaniem, a bramkarz Mariusz Pawełek - ze złapaniem. To wszystko było jednak małą pestką wobec hecy, do jakiej doszło po treningu. Wyczerpani zajęciami piłkarze "Białej Gwiazdy" chcieli jak najszybciej przenieść się do hotelu (odległego od stadionu o ok. 4,5 km). Tymczasem niezdarny kierowca, prowadzony przez jeszcze bardziej niezdarnego pilota zakleszczył autokar z wiślakami na pokładzie między bramą a murkiem podjazdu na murawę. Beznadziejne manewry trwały 40 minut! Trener Maciej Skorża miał marsową minę. W końcu pomoc w wyjściu z patowej sytuacji zaofiarowali policjanci i mistrzowie Polski dotarli do swej bazy.