Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Broniszewski senior przez lata też był trenerem. Prowadził młodzieżową reprezentację Polski, był także asystentem Henryka Apostela w seniorach. W ekstraklasie nazywano go "specjalistą od utrzymań". Mimo to przed debiutem nie zasypywał syna radami. - Tata powiedział, że po to się uczyłem i zbierałem doświadczenie jako asystent, aby wziąć odpowiedzialność i się wykazać - zdradził Marcin. A uczył się długo i pilnie. Ojciec wspomina, że pracę magisterską napisał i obronił na "piątkę". Otworzył również przewód doktorski. - Ale zostawił to, bo kocha piłkę i chce być trenerem - podkreśla pan Mieczysław. Przez lata łączyła ich piłka. Kilkuletni Marcin jeździł z tatą na zgrupowania, oglądał mecze, sam też próbował grać, ale paskudna kontuzja stawu skokowego sprawiła, że o zawodowstwie musiał zapomnieć. I tak zajął się trenerką, a we środę zadebiutował jako pierwszy trener Wisły. Mecz nie był jednak udany, bo krakowianie przegrali 0-2 z Lechem Poznań. - Oglądałem to spotkanie i mocno się stresowałem. Czułem, jakbym sam prowadził zespół. Ale nawet ci najbardziej doświadczeni trenerzy nie zakładają, że mecz zacznie się od kontuzji najlepszego napastnika, czerwonej kartki i karnego. Eh, wszystko się posypało. Zmiennicy walczyli, ale organizacja gry była już zupełnie inna. Momentami bronili się fajnie, próbowali kontr, ale było ich mało - przyznaje Mieczysław. Po meczu zadzwonił do syna, choć mógł sobie wyobrazić jak wyglądają ostatnie godziny w jego domu. Po porażkach pan Mieczysław nie mógł spać, tylko kreślił nowe rozwiązania taktyczne. Gdy jednak ktoś wszedł mu w drogę, to musiał liczyć się z wybuchem emocji. - Każda przegrana odbija się na rodzinie. Jak prowadziłem zespoły, to żyli tym wszyscy - żona, Paweł, Marcin, więc jak znam życie, to wnuk Antoś po środowej porażce Wisły się popłakał. Pewnie mówił: "Tata przegrał i jak się teraz w szkole pokażę?". To są dzieci, normalna sprawa. Ale tak już zostanie do końca życia, sami się na to zdecydowaliśmy. To może nie kasyno i narkotyk, ale tym się żyje - podkreśla. Sytuacja rzeczywiście nie jest wesoła. Wisła w ostatnich trzech spotkaniach zdobyła tylko punkt, do tego przegrała dwa prestiżowe mecze - z Cracovią i Lechem. Jakby tego było mało, to w następnej kolejce zmierzy się z Legią, a Broniszewski będzie miał do dyspozycji raptem 13 zawodników na poziomie ekstraklasy. - Rzeczywiście, skoczył na wielki ocean i to jeszcze wzburzony. Nie ma tam jeszcze tsunami, ale fale są wysokie. Na razie Marcin płynie na pięknym okręcie, który ma awarię silnika, ale to twardy zawodnik, powinien dać sobie radę - podkreśla Broniszewski senior. Autor: Piotr Jawor