Spora przewaga Wisły, ale ogólnie więcej dymu, niż ognia - tak wyglądała pierwsza połowa. "Biała Gwiazda" nacierała z zapałem, a przede wszystkim nie popełniła tego błędu, który zgubił ją jesienią (w meczu ligowym przegrała z Lechem 1:4): była agresywna w obronie, stosowała pressing na całym boisku, a największemu wirtuozowi "Kolejorza" - Semirowi Stiliciowi uprzykrzało życie podwójne, a czasem potrójne krycie. Wisła daleka była od optymalnego składu (reprezentanci Paweł Brożek i Rafał Boguski zaczęli mecz na ławce), ale walczyła tak dzielnie, że Lech nie mógł wyjść z własnej połowy. Po przerwie wszedł as atutowy krakowian - Paweł Brożek, lecz to Lech strzelił gola. Wystarczył moment nieuwagi stoperów, by po prostopadłym podaniu Stilicia w pozycji sam na sam znalazł się Robert Lewandowski. "Lewy" wypalił z prawej nogi tak, że piłka o mały włos nie rozerwała bocznej siatki! To drugi gol Roberta w ciągu trzech dni. W niedzielę zapewnił "Kolejorzowi" trzy punkty w Bełchatowie. Dziesięć minut później wyrównać powinien Ćwielong, lecz po prostopadłym podaniu Diaza posłał piłkę obok Kotorowskiego, ale też obok długiego słupka. W 64. min Lech przeprowadził akcję z gatunku palce lizać. Przerzut z prawej na lewą, szybkie przemieszczenie się Djurdjevicia, dogranie na środek do Stilicia, który puścił w bój Rengifo. Peruwiańczyk przeszedł trzech wiślaków, by w sytuacji sam na sam strzelić obok spojenia słupka z poprzeczką! To się nazywa koronkowa akcja. W 73. min rywalizacja mogła się zakończyć, ale Rengifo zmarnował kontrę trzech na dwóch zapoczątkowaną przez Stilicia. Z kolei w 77. min "Kolejorza" przed utratą prowadzenia uratował Stilić, wybijając głową piłkę zmierzającą do pustej bramki po strzale Zieńczuka. Stilić powinien też strzelić na 0:2 po kontrze z Lewandowskim, ale zanim zdecydował się na strzał, wspaniałą interwencją powstrzymał go Mariusz Pawełek. Częściej w posiadaniu piłki była Wisła, lecz to Lech był stroną groźniejszą, lepiej zgraną, świetnie wyszkoloną technicznie. Gdy piłkarze Smudy "klepali" piłkę aż miło było patrzyć. Wisła miała często problemy z opanowaniem piłki, z szybkim rozegraniem akcji. Na razie mistrzowie Polski nie trafili w mistrzowską formę. Michał Białoński, Kraków Ćwierćfinał Remes Pucharu Polski Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:0) Bramka - Lewandowski (50. - z podania Stilicia). Wisła: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Łobodziński (46. Paweł Brożek), Sobolewski, Diaz, Zieńczuk - Ćwielong (60. Boguski), Beto (60. Małecki). Lech: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Tanevski, Djurdjević - Wilk (90. Injać), Murawski, Bandrowski - Stilić, Rengifo, Lewandowski. Sędziował Robert Małek z Zabrza. Widzów: 11 tys.