Trener Wisły alergicznie reaguje na pytanie o rzekomo zbyt ciężkie zimowe przygotowania, które jeszcze teraz mają odbijać się czkawką jego ekipie. - Proszę nawet o to nie pytać. Nie widziałem zawodowego piłkarza, który byłby "zajechany". To zawodnik decyduje o swojej formie. Jak czuje, że jest za dużo obciążeń treningowych, przychodzi do trenera i mówi: "Mam już dość, potrzebuje dzień wolnego". Jeżeli ma za mało, to prosi o więcej. A byli tacy, którzy domagali się dodatkowego treningu. Konia możesz zajechać, jak całe Myślenice jednym koniem przeorzesz, ale nie piłkarza - porównywał Smuda. Eks-selekcjoner zaznaczył, że jedynym piłkarzem, któremu przygotowania nie wyszły na dobre jest Donald Guerrier. - On dostał pierwszy raz w życiu taką petardę, więc nie ma takiej formy jak jesienią, gdy przyszedł i grał z marszu - porównywał Smuda. - Jesienią wszyscy mówiliście, że wycisnął pan z nich wszystko, ale nie można wyciskać skóry, bo nic nie wyleci - dodał. - Rozważcie materiał, jaki mam do dyspozycji i porównajcie do tego wstecz. To powiecie: "Dobrze, że się utrzymaliśmy". A co Franz Smuda powiedział na zarzut, że za bardzo przywiązuje się do nazwisk? - Te teksty olewam. Jakbym w Lubinie nie zmienił to byśmy dograli 1-0. Ale jak się zmienia, bo zawodnik o to prosi, to widzicie. Nie masz stuprocentowego zawodnika, to nie wolno zmieniać, tylko trzeba ciągnąć jak długo się da. Nawet jak jest jeden kaleka, to oni się ciągną, uzupełniają - wyjaśniał Smuda. - Nasz główny problem jest taki, że za mało jesteśmy groźni w polu karnym, gdybyśmy mieli Brożka z jesieni, to by wszyscy powiedzieli: "Ale to jest drużynka". Brożek? Jak masz jednego napastnik, to chuchać dmuchać. Wszystko robić, by go postawić na nogi. Klarić? Mam go na co dzień i wiem, czy warto czy nie go wstawić. Raz grał w trzeciej lidze. Niech pogra, ma 19 lat, niech mnie przekona, tak jak Uryga, że warto dać mu szansę - dodawał Franz. - Dam wam przykład. Skończy się sezon, odejdę i zobaczymy, jak następny będzie sobie radził. Oby było jak najlepiej - odpierał ataki Smuda. Franz został poproszony o odniesienie się do opinii eks-wiślaka Andrzeja Iwana, który nie ma nadziei na poprawę gry Wisły. - To jest tak, że ja mam nadzieję, że on przestanie pić. To jest to samo - powiedział trener. Czy znowu wbije gwóźdź do trumny Widzewa, którego prowadził aż czterokrotnie w karierze i z którym awansował do Ligi Mistrzów? - Nie myślę w tych kategoriach. Przeżyłem tam wiele wspaniałych chwil. Ostatnio wygrałem baraż o Ekstraklasę z Widzewem, trenując Odrę Wodzisław. Wiem, co mi to dało. To są chwile... trenerzy, którzy tam w Łodzi pracowali, ciężko to przeżywają - wspomina Smuda. Jak wypada w jego opinii porównanie Widzewa na tle Zagłębia? - Zagłębie na wiosnę pokazywało, że jest dobrym zespołem, a okazało się być najłatwiejszym naszym przeciwnikiem. Widzew pokazał niezłą grę na Cracovii, wszyscy go chwalą. Wniosek jest taki, że będzie trudniej niż w Lubinie - przewiduje Smuda. Zapytany o to, czy Michał Miśkiewicz po słabym meczu w Lubinie zostanie posadzony na ławce, odpowiedział: - Mam wiele przykładów na to, że warto dać drugą szansę. Pamiętam jak na Widzewie Sarnat napuszczał pod pachą przy stanie 2-0, przez co przegraliśmy 2-3, a w następnym meczu z Barceloną bronił fantastycznie. Broni Miśkiewicz i musi naprawić swe błędy z meczu z Zagłębiem - apeluje Franz. Z Myślenic Michał Białoński Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy Typuj wyniki spotkań T-Mobile Ekstraklasy