- Wygraliśmy zasłużenie. Zagraliśmy dobrze taktycznie. Zneutralizowaliśmy ataki Wisły. Wiedzieliśmy o problemach wiślaków w defensywie i staraliśmy się to wykorzystać. Udało się - podsumował spotkanie trener Ruchu Jan Kocian. - Przegraliśmy pierwszy mecz na swoim boisku, przełknęliśmy gorzką pigułkę. Niestety, nie wykorzystaliśmy dogodnej sytuacji, ale prawda jest taka, że za mało stworzyliśmy zagrożenia dla bramki rywala - podkreślał Franz Smuda. - Zazwyczaj stwarzamy znacznie więcej zagrożenia. - Ruch był dobrze zorganizowany, grał z kontry, tak się gra na wyjazdach. Szkoda tej porażki, ale na tym się sezon nie kończy. Wiemy o co walczymy, do końca będziemy walczyli o zdobycie jak największej liczby punktów. Smuda usprawiedliwiał piłkarzy: - Zdarzają się takie spotkania - to walka o drugie miejsce, czasem możesz przegrać, ale nie można wieszać psów na tych piłkarzach - apelował. Narzekał na żółte kartki. - Łapiemy je w sposób frajerski, a później cierpimy. Nalepa grał poprawnie, nie mam do niego pretensji - dodał Franz. Smuda bronił też Pawła Brożka, który w czterech meczach na wiosnę nie strzelił ani jednego gola. - Paweł boryka się z kontuzją, jaką miał. Gdyby nie on, to nie miałbym kogo wstawić do ataku - tłumaczył były selekcjoner. Zapytaliśmy Smudę o to, czy nie było błędem, że od początku nie grał Sarki, tylko bardziej defensywny Stjepanović. - Gdy gra Sarki od początku, jest źle, gdy gra Stjepanović od początku, też jest źle. Gdy się ma 30 zawodników, to łatwo ułożyć zespół. My mamy jednak 11, a jeszcze dwóch-trzech spośród nich jest kontuzjowanych, czy pauzuje za kartki, więc jest bardzo trudno - wyjaśniał Franciszek Smuda. Teraz Wisłę czeka wyjazd do lidera - Legii. - Widziałem w oczach moich piłkarzy, że każdy z nich jest zły, bo nie są przyzwyczajeni do porażek. Będą starali się zagrać dużo lepsze spotkanie w Warszawie i powalczyć o trzy punkty - zapewnia Smuda. Michał Białoński