- Dla mnie to zawsze ogromna radość, gdy zawodnik, z którym pracuję zyskuje uznanie w oczach selekcjonera - podkreślał szkoleniowiec wiślaków. - Od jutra na różne zgrupowania wyjedzie pięciu naszych piłkarzy, a dodatkowo dwóch pozostaje w rezerwie. - Uważam, że Kamil Kosowski w meczu z Kazachstanem może być przydatny reprezentacji - stwierdził stanowczo Skorża. Trener Wisły ze spokojem przyjął fakt, że jego drużyna od soboty jest liderem Orange Ekstraklasy. - Jest tylko drobna satysfakcja, że jesteśmy liderem. Owszem, jest radość, ale tak szczerze, to ja do przedostatniej kolejki mógłbym być wiceliderem, byle na koniec sezonu zostać mistrzem Polski - zaznaczył Maciej Skorża. Pochwalił też Jagiellonię i to nie za to, że pozwoliła "Białej Gwieździe" na strzelenie pięciu goli. - Jagiellonia nie przyjechała murować bramki, w pierwszej połowie grała otwartą piłkę i pierwszy fragment meczu był zdominowany przez walkę w środku, gdyż staraliśmy się zniwelować atut Jagielloni - grę z kontry - mówił Skorża. - Cieszę się, że Sobolewski i Cantoro podołali temu zadaniu. Momentami bardzo dobrze grali też stoperzy. Ważne też, że drużyna fizycznie wyglądała bardzo dobrze. Potrafiliśmy się utrzymywać przy piłce, choć może skuteczność nie była najwyższa. Takie sytuacje jak ta Jeana Paulisty wzbudzały nawet uśmiech na ustach kibiców, a przy stanie 0:0 mogły wywoływać nerwowość. W zamian za trenera Artura Płatka (nie ma licencji PZPN-owskiej) na konferencji "Jagę" reprezentował trener Józef Antoniak: - Potencjał kadrowy Jagiellonii to nie to samo, co Wisła. Ale chciałem pochwalić zespół za to, że nie przyjechał murować bramki - powiedział Antkowiak. - Do straty gola mieliśmy nawet okazję, ale nie została wykorzystana przez Geworgjana. Brak zrozumienia w defensywie doprowadziła do błędów, a w efekcie do utraty goli. Antoniak nie żałował, że sztab trenerski Jagiellonii nie obrał bardziej defensywnej taktyki. - Można było murować bramkę i też przegrać 0:5. Wychodzimy na mecz również po to, by przyczynić się do widowiska - tłumaczył. Michał Białoński, INTERIA.PL