Gdy trener Skorża zmierzał z szatni meczowej (Wisła na mecze przeprowadza się z okrąglaka do starej szatni pod trybuną honorową) na konferencję prasową, nawoływali go kibice z sektora B: "Brawo Maciek! Tak trzymać!" Nie podszedł, by nie spóźnić się na konferencje, ale kibiców z uśmiechem na twarzy pozdrowił i przeprosił. Na konferencji przyznał, że w perspektywie niedzielnego starcia Legia - Lech w I połowie będzie za gospodarzami, w drugiej za "Kolejorzem", ale przede wszystkim będzie trzymał kciuki za to, żeby nikt nie strzelił gola. Te słowa były prorocze. Faktycznie, w niedzielnym hicie przy Łazienkowskiej najpierw rządziła Legia, a po przerwie na boisku panował "Kolejorz". Wprawdzie - wbrew woli Skorży - gole padły, ale padł też remis, który jest na rękę panu Maciejowi i Wiśle. W ten sposób to eks-asystent selekcjonera Pawła Janasa rozdaje karty w wyścigu o tytuł, a nie były trener Wisły - Franz Smuda, czy niedoszły szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" - Jan Urban (zanim podpisał umowę z Legią długo negocjował z Wisłą, ta jednak postawiła na Macieja Skorżę). Krakowianie losy korony mistrzowskiej mają w swoich rękach. Jadą do Gliwic, gdzie Piast ma wprawdzie nóż na gardle, ale po nieoczekiwanej wygranej z ŁKS-em jego ostrze (noża, nie Piasta) się przytępiło. Później pod Wawel zawita Legia i na murawie polecą drzazgi - nogi nie cofnie nikt, a na pewno nie Radosław Sobolewski. Następnie Wisła jedzie do Gdańska, gdzie nie będzie lekko, bo Lechia raczej do 29. kolejki nie zapewni sobie utrzymania. Na koniec wiślacy podejmują Śląska. Wystarczy Skorży i jego załodze wygrać te pięć spotkań i mistrzostwa nie odbierze Wiśle nawet rozpędzona lokomotywa Smudy. A skoro już przy "Franzu" jesteśmy, to złotousty trener ekstraklasy miał rację. Wisła ma w kadrze dojrzałych, twardych i dobrych piłkarzy, którzy nieraz zdobywali mistrzostwo Polski. I to ją wyróżnia na tle konkurencji, to jest jej atut. Dyrektor sportowy krakowskiego klubu, Jacek Bednarz powinien zadbać o to, by po sezonie zespół nie stracił kręgosłupa. Niemal na pewno odejdą Marcin Baszczyński i Marek Zieńczuk. Klamka nie zapadła jeszcze w sprawie "Sobola"... Najważniejsze, by przy Reymonta nie pomylili zastrzyku świeżej krwi z utratą oblicza zespołu, a niewątpliwie ono nadają "Białej Gwieździe" nie tylko bracia Brożkowie, ale też "Baszczu", "Sobol" i "Zieniu".