Już za tydzień "Biała Gwiazda" zaczyna rundę wiosenną ekstraklasy. Trener Skorża wolałby, by jego ekipa miała sporą przewagę nad konkurencją, jak działo się to rok temu. Jednocześnie jednak ma nadzieję, że trzypunktowa strata do pary Lecha - Legia i świadomość odrabiania strat wyzwolą w piłkarzach dodatkową energię i motywację. INTERIA.PL: Panie trenerze, powiedział Pan: "Koncentruję się na kadrze, którą mam, dobrze, że nikt nas nie opuścił, byle wszyscy byli zdrowi". Czy to oznacza, że Wisła nie pozyska w zimowej sesji transferowej bramkarza? Maciej Skorża, trener Wisły: Proszę zapytać tego Pana w czapce, który tam stoi (Tu trener Skorża wskazał na dyrektora sportowego Wisły, Jacka Bednarza). Ale Pan nie wywiera żadnych nacisków na klub w tej sprawie? - Odejście z klubu Marcina Juszczyka samo w sobie wymusiło działania transferowe zmierzające do pozyskania bramkarza. Dlatego testowaliśmy tak wielu bramkarzy. Liczyłem, że uda się kogoś pozyskać. Jak na razie się nie udało. Do zakończenia okresu transferowego pozostało jeszcze kilka dni, więc zobaczymy?. Kogo spośród testowanych golkiperów ceni Pan najwyżej? - Najlepsze wrażenie zrobił na mnie Vanstrattan i to jego chciałbym mieć. Numerem "dwa" na mojej liście życzeń jest Słowak Hajduch. Można Panu współczuć, gdy przyjdzie wybrać napastników na mecz z Polonią Bytom. Aspiracje do wyjściowego składu zgłasza Ćwielong, który strzelił trzeciego gola w trzecim z kolei sparingu. Jest Beto i oczywiście reprezentacyjny duet: Paweł Brożek - Rafał Boguski. Tymczasem na boisku są tylko dwa miejsca! - Ale przecież mecze nie zawsze są rozstrzygane w pierwszej połowie! W każdym meczu mam po trzy zmiany. Dlatego tym bardziej się cieszę, że mamy w kadrze ofensywnych zawodników, którzy wchodząc z ławki potrafią wpłynąć na wynik spotkania. Przykład tego dał dzisiaj Piotrek Ćwielong. To sygnał, że możemy strzelać bramki nie tylko wtedy, gdy na boisku przebywa Paweł Brożek. W meczu z Piastem wreszcie dobrze chodziły skrzydła Wisły - na lewym Junior Diaz, a na prawym Patryk Małecki. To dobry prognostyk, bo jesienią na grę skrzydeł narzekał i Pan, i my. - Mocno pracowaliśmy nad tym elementem. Zawsze jednak gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Rywale oglądają naszą grę i starają się neutralizować nasze atuty. W perspektywie rundy wiosennej musimy być gotowi nie tylko na dobrą grę skrzydłami, ale też środkiem i na stosowanie prostopadłych podań do napastników. Wszelkimi sposobami musimy stwarzać jak najwięcej sytuacji pod bramką rywala. Widać, że na poważnie Pan myśli, żeby z Marcelo zrobić pomocnika, który będzie grał na środku u boku Radka Sobolewskiego. O ile w meczu z Rużomberokiem Brazylijczyk od strony ofensywnej grał kiepsko, o tyle w spotkaniu z Piastem radził sobie całkiem dobrze. - Skoro Marcelo wyszedł na tej pozycji w ostatnim sparingu przed ligą, to znaczy, że nie jest to przypadek. Ale proszę uzasadnić ten pomysł. Chce Pan zapewnić przewagę Wiśle w środku pola, a może postraszyć rywali posturą blisko dwumetrowego Marcelo? - Wszystko po trochu. Chcę wykorzystać możliwości, jakie drzemią w Marcelo, bo to perspektywiczny, ciągle rozwijający się zawodnik. Sam pan zauważył, że ten chłopak robi postępy grając w pomocy. Na pewno na wiosnę będą mecze, w których wystawię go na pozycję defensywnego pomocnika. Rozmawiał: Michał Białoński