Rozmowa z prezesem Wisły Markiem Wilczkiem INTERIA.PL: Warunkiem zakupu wartościowego, a przez to drogiego piłkarza było sprzedanie kogoś. Miał być transfer za około dwa miliony euro Marcelo, lub Diaza, tymczasem udał się tylko - Piotra Ćwielonga za kilkaset tys. zł. Marek Wilczek, prezes Wisły: Wiem, że kibice bali się, że możemy stracić Marcelo albo Diaza, ale nie mamy ofert dla nich. Są tylko luźne zapytania menedżerów. To czkawka po Levadii, czy kryzysy na rynku transferowym? - To tendencja światowa. Rynek transferowy rozwijał się, aż nastąpiło jego "przegrzanie". Na dodatek polski rynek przestał być łakomym kąskiem. Reprezentacja nie zachwyca, kluby szybko odpadają z pucharów. W porównaniu do ubiegłego sezonu liczba menedżerów odwiedzających Nasze mecze ligowe drastycznie spadła.Pamiętam, że w zeszłym sezonie średnio na nasze mecze ligowe przyjeżdżało od piętnastu do dwudziestu paru menedżerów. Na spotkaniach z Legią i Lechem było ich jeszcze więcej. Jesienią było ich dwóch, trzech, a na meczu z Legią może 11. Niepokojącym zjawiskiem jest to, że nawet najlepsze i najbogatsze polskie kluby nie są w stanie utrzymać w lidze nielicznych perełek, które wystąpią na MŚ w RPA. Legia nie zdołała utrzymać na dłużej, niż do czerwca Jana Muchy, a Wisła przegrała rywalizację o Carlosa Costly'ego z przeciętnym rumuńskim Vaslui. - Ja to widzę inaczej. Poszliśmy wreszcie po rozum do głowy. Przecież u nas te kontrakty zaczęły osiągać bardzo wysokie poziomy. Poczekajmy do końca okienka transferowego. Na razie nie ma wielkich transferów z polskiej ligi. Nie myśleliście, żeby zaryzykować z Costlym i wziąć go nawet za duże pieniądze, podpisać dwuletni kontrakt, by za pół roku, jak się zawodnik wypromuje na mistrzostwach świata, sprzedać go z zyskiem? Wiem, że podobny eksperyment z Matusiakiem nie wypalił, ale Costly jedzie na mundial! - Trzeba by się zapytać trenera Skorży, czy nie bałby się zaryzykować po raz kolejny narażenia klubu na takie wydatki. Wisła buduje nowy stadion, ale ciągle ma też zdekompletowany pion marketingu, a już za kilka miesięcy trzeba będzie zapełniać 34-tysięczną arenę. - Kompletujemy powoli pion marketingu. Do końca lutego proces ten powinien się zakończyć. Jestem po rozmowach z prezydentem Majchrowskim i ZIKiT-em (Zarząd Infrastruktury i Transportu) i jego dyrektorką Joanną Niedziałkowską, którzy zapewniają, że stadion będzie gotowy na lipiec. Ale faktycznie pierwszymi działaniami, jakie marketing powinien podjąć to wymyślenie strategii zapełnienia stadionu. Średnia na byłym obiekcie na Reymonta wynosiła 12 tys. widzów na mecz. Według mnie, gdybyśmy nowy stadion, o pojemności 33 tys. zapełnili średnio 22 tysiącami widzów, to byłoby bardzo dobrze. Jesień Wisła spędziła w Sosnowcu, ale wiosnę już w Krakowie, a dokładniej w Nowej Hucie. To duża ulga finansowa? - Na pewno koszty związane z wyjazdem będą nieporównywalnie niższe. Do Nowej Huty jest przecież nieporównywalnie bliżej. Nie wiemy jednak na ile tańsze będzie samo wynajęcie stadionu. Ostateczne negocjacje w tej sprawie odbędą się w poniedziałek. Wezmą w nich udział trzy zainteresowane kluby (oprócz Wisły - Cracovia i Hutnik - przyp. red.), a także prezydent Majchrowski, jako gospodarz obiektu. Mam nadzieję, że będziemy zapełniać stadion Hutnika. Pomieści on sześć tysięcy widzów, a takiej liczby kibiców nie mieliśmy na żadnym meczu w Sosnowcu. Bilety na stadion w Nowej Hucie będą droższe, więc gra na tym obiekcie wyjdzie zdecydowanie lepiej dla finansów klubu. Modernizacja stadionu Hutnika przebiega planowo? - Dzisiaj byłem na kolejnym spotkaniu w ZIS-ie (Zakład Infastruktury Sportowej). Uzyskaliśmy zapewnienie, że na pierwszy mecz Cracovii, czyli na 28 lutego obiekt będzie gotowy. Udało się Wiśle zmniejszyć wyrok, jaki nałożyła Ekstraklasa SA - rozgrywania trzech meczów bez kibiców? - Na razie udało się cofnąć zakaz udziału naszych fanów w meczach wyjazdowych nałożonych po incydentach, do jakich doszło w Kielcach podczas meczu z Koroną. Odwołanie w sprawie kary, jaką dostaliśmy za derby powinno być rozpatrzone za około trzy tygodnie. Liczymy na złagodzenie tej kary. Z Zagłębiem Lubin graliśmy już przy pustych trybunach, a na dodatek ten drugi wyrok był wydany niejako w recydywie tego pierwszego. Podpisaliście dzisiaj kontrakt z bramkarzem Marcinem Juszczykiem. - Po odejściu Ilie Cebanu musieliśmy się jakoś zabezpieczyć. Teraz mamy dwóch bramkarzy gotowych bronić w ekstraklasie. Nie dziwne, że Cebanu, który nie przebił się w Wiśle znalazł sobie miejsce w silnym Rubinie? - Zdecydowała determinacja Ilie. On chciał grać. Wschodni kierunek mu odpowiada. Sam nie ukrywa, że pomogli mu w znalezieniu tego klubu trenerzy mołdawscy, a akurat w Rubinie trenerem bramkarzy jest Mołdawianin. Życzymy mu jak najlepiej. Priorytetem dla trenera Skorży jest sprowadzenie napastnika. Po meczu z Karpatami Lwów Bratislav Punoszevac zebrał dobre recenzje, zresztą strzelił jedynego gola dla Wisły. - Decyzje w jego sprawie, jak i w temacie Issa Ba podejmiemy po obozie w Turcji. Punoszevac to młody i wysoki napastnik. Szukamy kogoś o takich właśnie parametrach. Jeśli dobrze wypadnie w następnych sparingach, to myślę, że warto będzie zaryzykować. Napredak Kruszevac dużo żąda za Punoszevaca? - Jeśli trener Skorża zaakceptuje tego piłkarza, to będziemy w stanie zaakceptować żądania finansowe Serbów. Rozmawiał: Michał Białoński Czytaj też: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/wisla-zmienia-bandere-i-bedzie-jak-legia,1428909">Wisła zmienia banderę i będzie jak Legia?!</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/wisla-liga-mistrzow/news/wisla-w-tajemnicy-testuje-chorwata,1428913">Wisła w tajemnicy testuje Chorwata</a>