Pierwszy pożar wybuchł, gdy miasto pozwało klub do sądu o niezapłacone 5 mln zł za korzystanie stadionu. Drugi powstał w Towarzystwie Sportowym Wisła, które straciło prezesa Piotra Dunina-Suligostowskiego, po jego niewybrednym, artystycznym popisie w mediach społecznościowych. Kto na ratunek? Marzena Sarapata, gdyż to ona zgodziła się godzić funkcję prezesa spółki Wisły i TS-u, co wcześniej było udziałem Dunina-Suligostowskiego i Ludwika Miętty-Mikołajewicza. Kolejny pożar zapalił się w szatni piłkarzy, którzy nie mogą się doczekać zaległych wypłat. One z kolei są uzależnione od kolejnych transz, jakie wpłyną do klubu od sponsorów. W poniedziałek pani prezes Sarapata spotkała się z drużyną i przygasiła ten pożar obietnicą, że jeszcze w tym tygodniu spora część zaległości zostanie uregulowana. Na razie ekipa "Białej Gwiazdy" dostała wypłaty za połowę marca. Zaległości z premiami są jeszcze większe. Lekko nie jest, a z próżnego nawet Salomon nie naleje. Wobec tych kłopotów postawa zespołu Kiko Ramireza i transfery Manuela Junki zasługują na jeszcze większe brawa. Pracując w skromnych, by nie rzec spartańskich warunkach, drużyna wywalczyła szóste miejsce w Ekstraklasie, a pozyskała wartościowych piłkarzy na czele z Ivanem Gonzalezem, Paulem Llonchem, a ostatnio bramkarza Juliana Cuestę. Oczywiście, zachwianie proporcji w szatni między Polakami, czy Słowianami (ci łatwiej się asymilują i uczą języka) a obcokrajowcami operującymi inną, niesłowiańską grupą językową niesie ze sobą pewne ryzyko. Kiko Ramirez na razie przy Reymonta ma mocną pozycję, jakiej dawno nikt nie miał. Nawet on jednak kiedyś odejdzie z klubu. Jak wtedy będzie funkcjonowała Wieża Babel, jaką Wisła ma w szatni? Czy "Biała Gwiazda" będzie skazana na kolejnego Hiszpana w roli szkoleniowca? Po odejściu Roberta Maaskanta międzynarodowa Wisła zamieniła się w stajnię Augiasza. W tamtych czasach za Wisłą stał gigant - Tele-Fonika, który zapewnił jej dalsze funkcjonowanie, mimo rozdmuchanych kontraktów nawet do 100 tys. zł miesięcznie dla piłkarza (np. Osman Chavez). Teraz klub stąpa twardo po ziemi w polityce płacowej. Jedna ze wschodzących zagranicznych gwiazd zarabiała w zeszłym sezonie siedem tys. zł, a pożytek był z niej niesamowity! Teraz ta pensja podskoczyła do trzech tysięcy euro, ale w Wiśle obowiązuje niepisana zasada: żadnych kontraktów powyżej ośmiu tysięcy euro! Tylko takie zaciskanie pasa może doprowadzić do wyleczenia finansów klubu. Manuel Junco, Kiko Ramirez i ich rozeznanie w niższych ligach Hiszpanii gwarantują, że do Krakowa tanio trafiają nieźli piłkarze, dla których przejście do Ekstraklasy, gra na efektownych, nowoczesnych stadionach, przy kilkunastotysięcznej publice to nie lada gratka i okno wystawowe, szansa wybicia się do lepszej ligi, bogatszego klubu. Nowy sezon dla "Białej Gwiazdy" zapowiada się emocjonująco. Bez względu na to, co się stanie z Krzysztofem Mączyńskim i Petarem Brlekiem. Spore możliwości drzemią także w Hugo Videmondzie i skreślanie go po jednej, nieudanej rundzie, zwłaszcza po przegranej w Lubinie z Górnikiem Łęczna, byłoby grubym nieporozumieniem. Brlek, który jest dziś wart około dwóch milionów euro, w pierwszych miesiącach terminowania przy Reymonta również nie błyszczał. Starsi kibice pamiętają pewnie, że gdyby rozsądzić los Macieja Żurawskiego po pierwszym roku gry w Krakowie, niewielu by pewnie na niego postawiło w kolejnych sezonach. Tymczasem "Żuraw" wyrósł na jednego z najlepszych napastników w historii 111-letniego klubu! Przed nowymi rozgrywkami kibice spore nadzieje wiążą z Semirem Stiliciem. Wszystko jest w rękach i nogach Bośniaka, a najbardziej w jego głowie. Oby te słabsze momenty, jak popisowo zmarnowany rzut karny w sparingu z Rakowem, Semir miał już za sobą.