Trener Kazimierz Moskal już na konferencji prasowej zapowiedział, że nie jest wierny powiedzeniu, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Posadził na ławce dobrze spisującego się w tym sezonie Węgra Richarda Guzmicsa, a w środku obrony postawił na duet Arkadiusz Głowacki - Maciej Sadlok. To zestawienie sprowokowało sytuację Korony Kielce już po kilkudziesięciu sekundach tego meczu. Przez nieporozumienie obrońców Wisły i w dużym zamieszaniu w polu karnym strzał oddał Airam Cabrera. Jego uderzenie obronił jednak Cierzniak, a kolejne minuty należały głównie do gospodarzy. Najlepszą okazję w pierwszej połowie Wisła miała po podłączeniu się do akcji ofensywnej Łukasza Burligi. Obrońca jest ostatnio w dobrej formie, a w tym meczu potwierdził wysoką dyspozycję. Burliga ruszył lewą stroną i zdecydował się na lekkie, techniczne uderzenie, ale jego strzał przeciął Rafał Boguski i uderzył piłkę głową tak, że ta odbiła się od poprzeczki. Akcję chciał jeszcze zakończyć Donald Guerrier, ale jego strzał nożycami okazał się niecelny. Chwilę potem doskonałą sytuację miał Paweł Brożek. Napastnik, który w poprzedniej kolejce strzelił dwa gole, tym razem przegrał sam na sam ze Zbigniewem Małkowskim. Natychmiast akcja przeniosła się pod drugie pole karne, ale niecelnie głową uderzał Bartłomiej Pawłowski. Gospodarze naciskali. Strzał z dystansu oddał Krzysztof Mączyński, a na lewym skrzydle aktywny był Guerrier. Dobrze z prawej strony wyglądała też współpraca Bobana Jovicia z Rafałem Boguskim. Wydawało się, że gole są tylko kwestią czasu. Wisła przeważała w środkowej części boiska, dłużej utrzymywała się przy piłce, ale pod koniec pierwszej odsłony groźnie atakowała Korona. Uderzał m.in. Aleksandrs Fertovs, ale jego strzał wybronił Cierzniak. W zespole Marcina Brosza brakuje jednak typowego egzekutora, który umiałby wykończyć sytuację bramkową. Pierwsza połowa zakończyła się... ogromnymi gwizdami kibiców. Akcję mieli krakowianie, a na 19. metrze do strzału składał się Burliga. Wziął zamach, a sędzia... zakończył pierwszą połowę. Ogromne pretensje mieli do niego kibice, a także Jarosław Krzoska - kierownik drużyny Wisły. Na drugą część nie wyszedł już Głowacki. Kapitan Wisły doznał kontuzji i zastąpił go Guzmics. Gospodarze drugą odsłonę zaczęli więc dokładnie w takim samym składzie jak ten, który rozbił Podbeskidzie. Niemal przez osiem minut drugiej części goście nie dotknęli piłki. Wisła wysoko zaatakowała rywala, a Korona całą jedenastką broniła się na własnej połowie. Po jednej z akcji głową uderzał Brożek, ale piłka powędrowała nad poprzeczką bramki Małkowskiego. Chwilę potem kapitan (Brożek przejął opaskę od Głowackiego) znów był w doskonałej sytuacji, ale w górę powędrowała chorągiewka sędziego asystenta - spalony. Po 57 minutach najlepszy snajper Wisły powinien mieć na koncie przynajmniej dwie bramki. Prawym skrzydłem ruszył Mączyński, wydawało się, że dośrodkował zbyt głęboko, ale piłkę "wypluł" Małkowski. Dopadł do niej Brożek, ale w porę wrócili obrońcy Korony. Po wejściu na boisko Michała Przybyły, chętniej atakowała Korona. Jej akcje były jednak szarpane, brakowało w nich płynności i pomysłu. Co innego Wisła, która choć wyglądała dobrze, brakowało jej skuteczności. W 70. minucie na boisko wszedł Tomasz Zając, a przywitała go porządna porcja gwizdów. Wychowanek Wisły odszedł latem z Krakowa właśnie do Korony, a przeprowadzce towarzyszyła długa historia. Teraz pod Wawelem młody napastnik nie jest mile widziany. Ulubieńcem kibiców nie zostanie chyba także sędzia Daniel Stefański z Bydgoszczy. Często podejmował niejednoznaczne decyzje, które najczęściej kończyło się rzutami wolnymi dla Korony. Moskal tydzień temu dał pograć Kamilowi Kuczakowi, a w piątek wprowadził Grzegorza Marszalika. Dwie minuty po wejściu na murawę młody piłkarz dał o sobie znać. Ostro faulował go Vladislavs Gabovs, który otrzymał już drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Wisła dostała sygnał do ataku. W końcówce Wisła postawiła wszystko na jedną kartę, ale Korona - tak jak w całym meczu - umiejętnie się broniła. Nawet przy najlepszej taktyce strasznie ciężko się gra przeciwko drużynie, która broni się wszystkimi zawodnikami. Minutę przed końcem doszło do sporej kontrowersji. W polu karnym gości padł Marszalik, który na pewno miał kontakt z bramkarzem Małkowskim. Sędzia nie podyktował jednak rzutu karnego. Już w 90. minucie doskonałą okazję miał Maciej Jankowski. Jego strzał odbił się jednak od poprzeczki, a dobitkę Rafaela Crivellaro z linii bramkowej wybił jednak z obrońców Korony. A fani na stadionie Wisły tylko głośno westchnęli, bo były to stuprocentowe okazje! Doliczony czas gry przypominał obronę Częstochowy, ale gospodarze nie potrafili strzelić gola. Ostatecznie goście wywożą z Krakowa cenny punkt, a Wisła musi odczuwać duży niedosyt. Była bowiem zdecydowanie lepsza, ale nie umiała zamienić przewagi na bramki. W następnej kolejce Wisła zmierzy się w Gliwicach z liderującym Piastem, a Korona podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Po końcowym gwizdku piłkarze Wisły podeszli do kibiców, a ci śpiewali "Moskal Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz". To wyraz zaufania do trenera, pod którego skrzydłami Wisła gra dobrą piłkę. Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę Wisła Kraków - Korona Kielce 0-0 Żółte kartki: Mączyński, Głowacki - Gabovs. Czerwona kartka: Gabovs (80. - druga żółta). Wisła: Cierzniak - Jović, Głowacki (46. Guzmics), Sadlok, Burliga - Mączyński, Popović (76. Marszalik), Boguski (65. Crivellaro), Jankowski, Guerrier - Brożek. Korona: Małkowski - Gabovs, Wilusz, Dejmek, Sylwestrzak - Jovanović, Fertovs, Pawłowski (70. Zając), Cebula (61. Przybyła), Sierpina - Cabrera (82. Grzelak). Widzów: 10 357. Sędziował: Daniel Stefański z Bydgoszczy. Z Krakowa Michał Białoński i Łukasz Szpyrka