Wisła w spotkaniu z Cracovią szybko straciła dwie bramki i musiała odrabiać straty. Chociaż później przez większą część meczu "Biała Gwiazda" dominowała, to zabrakło jej czasu i skuteczności, aby chociaż zremisować to spotkanie. - Był taki moment, kiedy Cracovia, mając dobrych zawodników pod względem techniki i doświadczenia uporządkowała grę i nam był ciężko coś skonstruować. Do końca wierzyliśmy, że uda się odwrócić losy tego meczu. Niestety tak się nie stało. Jest nam przykro, że przegraliśmy. Chciałem tuta podziękować wszystkim, którzy mimo wszystko są z nami na dobre i na złe. Przed nami kolejne mecze, a my musimy wyciągnąć wnioski z tego, co się dzisiaj stało - mówił po spotkaniu kapitan Wisły. Głowacki nie miał zamiaru usprawiedliwiać gry zespołu i wprost mówił o tym, co było w tym meczu złe: - W piłce decydują niuanse, wykończenia akcji. Ten mecz mógł różnie się potoczyć, ale trzeba przyznać, że od początku graliśmy źle. Wynik był konsekwencją tego, co stało się na początku. Później nie potrafiliśmy wykorzystać swoich okazji i to zadecydowało, że ten mecz wyglądał tak, jak wyglądał. Ciężko też jest grać przeciwko dobrej drużynie, jaką jest Cracovia i cały czas dyktować warunki. Czasami trzeba ustawić szyki i próbować skontrować. Nam się to nie udało - rozkładał ręce. Pod koniec meczu w Krakowie zagotowało się pomiędzy zawodnikami obu zespołów po faulu Sretena Sretenovicia na Pawle Brożku. Głowacki zapewniał jednak, że nie chodziło o jakieś większe spięcie: - Nie ma o czym mówić. Po prostu emocje - uciął temat "Głowa". W kolejnym spotkaniu Wisła zagra na wyjeździe z odradzającym się Lechem Poznań. Będzie to ważny mecz, bo "Białą Gwiazdę" od grupy spadkowej dzieli już tylko jeden punkt. - Trzeba szybko się pozbierać, wrócić do zdrowia. Po takich meczach ciężej dojść do siebie, ale to w żadnym wypadku nas oczywiście nie usprawiedliwia. Jedziemy do Poznania zaprezentować się godnie - zapewniał Głowacki. Z Krakowa Adrianna Kmak