Nikt nie mógł przypuścić, że Lech Poznań, który w Europie ogrywał najsilniejsze zespoły, aż tak bardzo tracić będzie do czuba ligowej tabeli. Już nie chodzi o to, że przed ostatnią kolejką przestał się liczyć w walce o puchary, ale że seryjnie i łatwo tracił punkty. Wisła jak dobry pokerzysta Warto dodać, że Lech kadrowo - nawet jeśli się nie wzmocni - ciągle ma największy potencjał w kraju i w przyszłym sezonie z powodzeniem może walczyć o mistrzostwo Polski. Chyba że przy Bułgarskiej nastąpi wyprzedaż największych gwiazd z Semirem Stiliciem i Artjomsem Rudnevsem na czele - ich ewentualne odejście nie będzie wróżyć nic dobrego. Bardzo nierówno grała też Legia. Wprawdzie w ostatnich sześciu kolejkach zdobyła 14 punktów, ale we wcześniejszych dziesięciu - tylko 11 "oczek". Wisła potrafiła świetnie wykorzystać chwile słabości "Kolejorza", Legii, a także Jagiellonii, która rundę wiosenną miała kompletnie nieudaną. Wisła często grywała w niedzielę i mogła obserwować, to co się działo z konkurentami do mistrzostwa w meczach piątkowych i sobotnich. Wiślacy niejako mieli w ten sposób sytuację pod kontrolą. Wykorzystała ten handicap dzięki swemu podejściu, które było dalekie od wyluzowanego: "Możemy sobie pozwolić na potknięcie, bo inni nie wygrali". Gdy Jagiellonia, Legia, czy Lech gubiły punkty, to Wisła wręcz przeciwnie - dodawała gazu i odjeżdżała w tabeli. Zachowywała się jak dobry pokerzysta. Dobry błyszczy od razu, bez aklimatyzacji Tajemnicą sukcesu "Białej Gwiazdy" były też trafione transfery. Wisła sprowadziła wielu nowych zawodników i właściwie w wypadku każdego z nich nastąpiła niemal natychmiastowa aklimatyzacja. Najczęściej gdy polskie kluby ściągają piłkarzy, to potrzebują oni kilku miesięcy na przystosowanie się do nowych warunków, a w Wiśle taki Maor Melikson od pierwszego meczu grał znakomicie, stał się ulubieńcem publiczności - potrafi oczarować kibiców, a także pomóc drużynie. Na dodatek Maor w tym, co robi, jest naturalny. To dowodzi, że gdy piłkarz jest dobry, to od razu błyszczy. Podobać mógł się również Michaił Siwakow, choć chciałbym go jeszcze pooglądać. Średni początek miał Cwetan Genkow, ale po kilku meczach, po upływie raptem dwóch miesięcy, stał się atutem Wisły, zaczął strzelać bramki. Hitem transferowym okazał się także Siergiej Pareiko, który od razu stał się silnym punktem zespołu. Legia sprowadziła nie mniej zawodników niż Wisła, a jedynym, który się przebił jest Ivica Vrdoljak. Pozostali dopiero raczkują. Alejandro Cabral w końcówce sezonu poprawił skuteczność, widać, że próbuje coś wskórać, ale oczekiwania względem niego, czy Manu były znacznie większe. Trener Maaskant centralną postacią, ale oddawał pole zawodnikom Wydaje mi się, że Wisła właściwie dobrała zawodników także charakterologicznie. Silny jak tur Osman Chavez, obok niego statyczny, spokojny Kew Jaliens, a wcześniej Gordan Bunoza i tak na każdym kroku. Centralną postacią zespołu jest trener Robert Maaskant, który spajał tę ekipę. Bardzo dobrze wypada przy ławce prowadząc zespół, ale też w mediach. Nie kreuje się na największą gwiazdę, nie próbuje być numerem "jeden", tylko oddaje pole do popisu zawodnikom, stara się stać w cieniu, ale zawsze jest uśmiechnięty, zawsze z lekkim dystansem, zawsze rzetelnie oceniający na konferencjach to, co działo się na boisku. Nigdy nie szuka drugiego dna, ale ... muszę podkreślić, że o takie postępowanie jest łatwiej, gdy wszystko przebiega pomyślnie, nie ma kryzysów. Dlatego na dokładniejszą ocenę Wisły Maaskanta będziemy musieli poczekać przez jeszcze jeden sezon. Ale też nie możemy nie docenić pracy holenderskiego szkoleniowca przy Reymonta. Kto po sprzedaży Piotra i Pawła Brożków, a wcześniej Arkadiusza Głowackiego i Marcelo postawiłby duże pieniądze na to, że Maaskant z przebudowaną drużyną na trzy kolejki przed końcem zapewni Wiśle mistrzostwo Polski mimo tego, że jesienią miał nawet 10 punktów straty do Jagiellonii? Trener Maaskant nie tylko umiejętnie wprowadził nowych graczy, ale też odbudował formę tych, których już zastał w klubie. Najlepiej to widać na przykładzie Kirma, który za kadencji trenera Henryka Kasperczaka stracił miejsce w składzie i wydawało się, że jest tylko kwestią czasu, kiedy Wisła się go pozbędzie. Tymczasem pod skrzydłami Maaskanta ten chłopak się po prostu odnalazł i odzyskał swą skuteczność. Indywidualnymi akcjami Andraż Kirm mnie nie oczarował, ale był skuteczny i pracował na interes drużyny. Wzmocnienia są konieczne Przed walką o Ligę Mistrzów na pewno Wisła potrzebuje kilku wzmocnień. Przede wszystkim w obronie, bo tu wygląda najmniej solidnie. Chavez jest niezły, ale na polską ligę, a to może nie wystarczyć. Osman ma pewne braki, zwłaszcza szybkościowe i jeżeli nie będzie miał przy sobie szybszych zawodników, to nie utrzyma bloku defensywnego zespołu. Krakowianie potrzebują też lepszego lewego obrońcy od grającego tam pomocnika Paljicia. Sporo spodziewaliśmy się po przyjściu Jaliensa, ale mi się bardziej podobał Bunoza, chociaż był bardzo krytykowany. Mam nadzieję, że mistrzowie Polski sprowadzą też konkurenta dla Genkowa do ataku. Zobaczymy, jak Cwetan poradzi sobie w takiej rywalizacji, a może Wisła zagra na dwóch napastników? Wiślakom potrzebny jest jeszcze jeden rasowy napastnik, by uniknąć takich sytuacji, jakie miały miejsce w mijającym sezonie, gdy przez brak kontuzjowanego Genkowa przegrywała mecze.