- Daliśmy wreszcie trochę radości sobie, swoim rodzinom i kibicom. Daliśmy im nadzieję na lepszą przyszłość, bo o to walczymy. Nigdy nie złożymy broni i fajnie, że w ostatnich meczach zdobyliśmy sześć punktów, bo mogą nam dać naprawdę dużo - cieszył się po spotkaniu zawodnik Wisły.Powodów do radości miał więcej, bo po 3,5 roku w końcu zdobył bramkę w Ekstraklasie. W meczu z ŁKS-em Sadlok pokonał Arkadiusza Malarza uderzeniem z rzutu wolnego.- Przez te 3,5 roku wykonałem pewnie ze trzy rzuty wolne, częściej strzelałem z dystansu z akcji. To jednak musi być bardzo precyzyjny strzał, najlepiej w same "widły", by wpadło do bramki - analizował Sadlok.- Cieszę się z tej bramki, bo to zawsze powód do radości, szczególnie dla obrońcy. Do ławki podbiegłem dlatego, że obiecałem to Kazimierzowi Kmiecikowi. Mówiłem, że jeśli już w końcu strzelę tego gola, to w pierwszej kolejności podbiegnę do niego - dodaje.