Lech Poznań zremisował z Wisłą Kraków 1-1 w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski. Mecz był jednak bardzo słaby w pierwszej połowie i tylko odrobinę lepszy w drugiej. Wisła objęła prowadzenie w 48. minucie po strzale Pawła Brożka, a później całym zespołem się cofnęła. Od 70. minuty sytuacja wyglądała tak, jakby podopieczni Dariusza Wdowczyka nie mieli już sił, ale też trener "Białej Gwiazdy" wystawił niemal taką samą jedenastkę jak w ostatnim meczu ligowym. W Lechu zaś było aż sześć zmian. Koniec końców Lech wyrównał, choć gol Dawida Kownackiego padł z nieznacznego spalonego. - To tylko pierwsza połowa, a graliśmy ją na wyjeździe. Z jednej strony możemy być zadowoleni, ale z drugiej znowu prowadziliśmy 1-0 i po naszej stracie Lech zdobył bramkę. To trochę boli, ale mamy jeszcze drugą połowę w Krakowie i jeśli zagramy z takim samym zaangażowaniem jak ostatnio, to awansujemy dalej - mówi pomocnik Wisły Denis Popović. 27-letni Słoweniec niemal przez całe spotkanie skupiał się wyłącznie na defensywie, zaliczył też jeden ważny blok przy strzale Macieja Makuszewskiego - rzucił się wtedy pod nogi rywala. - Od paru meczów mam więcej zadań w defensywie i to próbuję robić na boisku. Dziś udało się parę razy zaliczyć dobre odbiory, ale też w ofensywie nie stworzyliśmy sobie wielu szans. Dobrze staliśmy w defensywie, tyle że jeden błąd spowodował stratę bramki - mówił 27-letni zawodnik, który w poniedziałkowym meczu w Lubinie z Zagłębiem będzie musiał sobie radzić bez Krzysztofa Mączyńskiego. Ich współpraca układa się zaś coraz lepiej. Mączyńskiego czeka jednomeczowa pauza z uwagi na nadmiar żółtych kartek. - Zobaczymy, na razie to nie wiemy, jak będzie wyglądał ten mecz. Jeśli wygramy, to wszystko będzie OK. Znam wszystkich chłopaków, ktokolwiek z nich zagra na pozycji obok mnie, nie będzie problemu - zapewnia Popović. Andrzej Grupa Puchar Polski - sprawdź wyniki ćwierćfinałów