Krszysztof Piszczek zmarł w sobotę 22 sierpnia po długiej i ciężkiej walce z nowotworem. Kilka dni później setki osób towarzyszyły mu w jego ostatniej wędrówce. W kościele pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego, i skawińskim cmentarzu komunalnym byli przedstawiciele klubów, których barwy reprezentował. Nie sposób wymienić wszystkich osób, ale w tłumie dojrzeć można było byłych trenerów Krzysztofa: Wojciecha Stawowego i Stanisława Chemicza, przedstawicieli rady nadzorczej i byłych graczy Wisły Kraków: Andrzeja Iwana, Marka Kustę i Zdzisława Kapkę, delegację Cracovii: Macieja Madeję, Arkadiusza Barana, Marcina Cabaja, byłego prezesa klubu Pawła Misiora oraz kolegów z boiska: Krzysztofa Radwańskiego, Marcina Bojarskiego, Tomasza Siemieńca, Tomasza Wacka, Roberta Ziółkowskiego, czy też Łukasza Skrzyńskiego. Wszyscy z powagą w skupieniu, z wielkim smutkiem i żalem żegnali wspaniałego sportowca, trenera, kolegę. Żałowali, że odszedł tak młodo, bo w wieku 31 lat. Gdyby nie podstępna i wyniszczająca choroba zagrałby z pewnością jeszcze wiele meczów i poprowadził wiele piłkarskich drużyn. Spoczął w cichym miejscu, na cmentarzu pośród zieleni. Jego mogiłę otacza teraz trawnik przypominający zieloną piłkarską murawę, której poświęcił prawie całe swoje życie. Wierzymy, że w Królestwie Niebieskim odnajdzie spokój, którego w ostatnich latach życia w trakcie zmagań z rakiem tak bardzo mu brakowało. Żegnaj Krzyśku... Czytaj także: Żałoba Wisły i Cracovii. Krzysztof Piszczek nie żyje