Gdy pewien znajomy, w tajemnicy, zdradził mi, ile zarabia w Wiśle Kraków Kamil Kosowski, nie mogłem w to uwierzyć. "Kryzys kryzysem, ale żeby lider, najbardziej medialny piłkarz, ikona klubu nie wyciągał 3 tys. zł na rękę, to już jest skandal!" - pomyślałem. Podobno Wisła obiecała "Kosie" wyższe pobory od nowego sezonu, ale ostatnio się rozmyśliła i zrezygnowała z usług piłkarza. W ciekawym wywiadzie dla "Ofensywnych" "Przeglądu Sportowego", czyli duetu Piotr Wołosik i Łukasz Olkowicz, Kamil mówi bez ogródek: - Wiecie za ile grałem w Wiśle po powrocie w 2007 roku? 1,5 tysiąca złotych miesięcznie. Teraz za dwa tysiące. Aż trudno w to uwierzyć. Tak grający zawodnik jak "Kosa", z poborami na poziomie kasjerki w supermarkecie?! Gdyby Kamil utrzymał podobną progresję w zarobkach, to dopiero za jakieś 30 lat Wisła zaczęłaby mu płacić tyle, co sprowadzonemu na jego miejsce Wojciechowi Łobodzińskiemu (ok. 30 tys. euro miesięcznie). Skoro "Kosa" zgodził się grać za takie pół-amatorskie stawki, to znaczy, że on Wisłę naprawdę kocha. Był liderem Wisły, a zarabiał jak kasjerka w supermarkecie! Autor: MiBi