INTERIA.PL: Druga liga hiszpańska może nie jest zła, ale dlaczego zdecydowałeś się na klub, który znajduje się dopiero na czternastym miejscu w tabeli? Kamil Kosowski, pomocnik FC Cadiz: - Segunda Division jest niesamowicie wyrównana na półmetku i nawet z tak odległego miejsca można myśleć o awansie. Cadizowi brakuje tylko dwóch punktów do ósmego miejsca! Nikt w Kadyksie nie myśli o niczym innym, jak o przedostaniu się do Primera Division. Po to zostałem sprowadzony ja, a wcześniej reprezentant Argentyny Gustavo Lopez. Zanosi się na dwa kolejne transfery (ostatecznie FC Cadiz zamknął sesję transferową na wypożyczeniu z Almerii napastnika Natalio). Gdyby klub nie chciał już teraz awansować, to z transferami spokojnie by sobie zaczekał do lata. Jak Cię Cadiz znalazł? - Spodobałem im się kilka lat temu, gdy w Hiszpanii zobaczyli mnie na zgrupowaniu kadry. Ale wtedy nie było ich na mnie stać, bo należałem do Wisły i występowałem za granicą. Cały czas mieli mnie na oku. Hiszpański trener Antonio Calderon na szczęście mówi po angielsku, więc mogłem się z nim porozumieć. Traktuje Cię jako lewo, czy prawoskrzydłowego? - Wiedział o mnie wszystko. Także to, że mogę grać na obu pozycjach. Calderon to młody i sympatyczny człowiek. Powinniśmy szybko znaleźć wspólny język. Co wiesz o Segunda Division? - Trochę słyszałem od "Franka" z luźnych rozmów. Na dvd pokazali mi też ich mecz z Celtą Vigo - wygrana 3-1. Nie rzucił na kolana, ale wiadomo w telewizji wszystko wygląda inaczej. Sam jestem ciekaw porównania, jak wypadnę na tle tej ligi. Jedno jest na pewno plusem, że Cadiz może się pochwalić jedną z najwyższych frekwencji w lidze. 18-tysięczny stadion niemal na każdym meczu jest zapełniony. A miasto? - Nie miałem okazji obejrzeć. Wiem już, że piękna jest część zabytkowa. W końcu to najstarsze miasto w Europie. Poza tym leży nad morzem, jest tu cieplutko. Teraz, w styczniu 20 stopni Celsjusza, więc wybrałem dla siebie i dla mojej rodziny optymalną ofertę pod względem sportowym i życiowym. Czyli z żoną Roksaną i synem Antosiem się tam przeprowadzisz? - Oczywiście, że tak. Troszeczkę tęskno będzie do starszego syna - Alka. Będziemy teraz dalej od siebie, ale przynajmniej wybór miejsca na wakacje mamy z głowy. Kiedy zaczniesz grać? - Druga liga hiszpańska już gra. Oni chcieli mnie wstawić do składu już w najbliższy weekend, ale wyperswadowałem im to. Przekonałem jednak trenera, że lepiej będzie, jak potrenuję z tydzień, bo sam nie wiem w jakim miejscu jestem z formą. Trenowałem tylko na Wiśle indywidualnie i nie wiem, co mi to dało. Owszem - badania wydolnościowe, zarówno w Krakowie, jak i w Kadyksie wypadły mi dobrze. Ale brakuje mi na pewno kontaktu z zieloną murawą i z piłką. Kuba Błaszczykowski doznał kontuzji i przez nią wypadnie ze składu na mecz z Czechami. Liczysz na to, że wskoczysz na jego miejsce, bo przecież możesz grać na prawej pomocy? - Absolutnie nie chciałbym takiej sytuacji, żebym moje ewentualne powołania zawdzięczał nieszczęściu innych kolegów. Ale oczywiście, jeżeli nadejdzie powołanie, to będę się z niego bardzo cieszył. Podejrzewam, że trener Beenhakker nie wziął mnie pod uwagę przy ustalaniu kadry na Cypr, bo wiedział, iż mam teraz na głowie poszukiwania klubu. W mojej karierze już dwa razy musiałem opuszczać zgrupowanie reprezentacji, żeby móc podpisać kontrakt. Dobrze, że się to teraz nie powtórzyło. Podpisanie kontraktu mam już za sobą, a jeśli dostałbym jeszcze teraz powołanie, to już w ogóle pełnia szczęścia! Jak znam Leo Beenhakker, to ma on z pewnością wszystko rozplanowane i poukładane na dwieście procent. Jak będzie miał mnie powołać to prędzej, czy później to zrobi. A nie boisz się, że znikniesz mu z pola widzenia? Drugiej ligi hiszpańskiej w naszej telewizji nie pokazują. - A gdybym poszedł na Ukrainę, czy do Rosji to pod tym względem byłoby lepiej? Nie sądzę. Oczywiście najlepiej byłoby zostać w Polsce, żeby być widocznym. Ale ja powiedziałem, że Polsce nie ma dla mnie innego klubu, niż Wisła i zamierzam się tego trzymać. Trener Beenhakker całe lata pracował w Hiszpanii i na pewno ma doskonałe rozeznanie o tym, co się dzieje w tutejszym futbolu. A poza tym jak już mówiłem Kadyks to piękne miasto, więc polecam wyprawę na mój mecz jednemu z asystentów Beenhakkera. Na pewno lepiej się wybrać do ciepłej Hiszpanii, niż na jakieś mrozy do Rosji.