Po incydentach z racami, których rzucenie doprowadziło do przerwania meczu Wisła - Lech, a w konsekwencji do ukarania klubu grzywną 20 tys. zł i zamknięciem trybuny C na mecz ze Śląskiem Wrocław INTERIA.PL opublikowała serię tekstów, w których staraliśmy się naświetlić problematykę. Głos zabrał policjant specjalizujący się w zwalczaniu przestępczości wśród kibiców, wypowiedział się także klub. Dzisiaj pora na stanowisko kibiców. INTERIA.PL: Dlaczego "robicie" do własnego gniazda? Przez akcję z racami lądującymi na murawie borykająca się z kłopotami finansowymi Wisła straciła sporo pieniędzy. Robert Szymański, Szymon Michlowicz, Łukasz Kwaśniewski (tworzą zarząd Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków)*: - Ktoś, kto nie chodzi na stadion od kilku lat, nie prowadzi dopingu, nie zrozumie jak ważnym elementem oprawy meczowej są race i pirotechnika. Ale prawdziwy problem leży gdzie indziej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że kibice w naszym kraju stają się temat zastępczym i powoli wyjmuje się ich spod prawa. Zresztą prowokowanie i oczernianie kibiców nie spotyka tylko fanów "Białej Gwiazdy". To zjawisko ogólnopolskie, a race są tylko pretekstem. Nasi fani z Przemyśla w drodze na mecz, który rozgrywamy u siebie, w Krakowie, są zatrzymywani, przeszukiwani niczym przestępcy. Jadących do Białegostoku kibiców Górnika policja wywozi do lasu i tam gnoi. Takie przykłady można mnożyć. Co to za metody? Żyjemy w demokratycznym państwie prawa? Podkreślamy - z kibiców robi się w ostatnich latach symbol zła, a walką z nimi próbuje się odwrócić uwagę od ważniejszych problemów naszego kraju. Wracając do samych rac - wiemy, że aktualnie na meczach są zabronione, nie pochwalamy ani nie namawiamy do łamania prawa ale z drugiej strony w żaden sposób nie odcinamy się od osób, które je odpaliły. Liczymy na rozmowy idące w kierunku zmian w prawie w tym zakresie. Ponadto sankcje za odpalenie rac są kuriozalne a kluby, Ekstraklasa nie robi nic aby rozwiązać problem. Na chłodno przeanalizujmy o co jest takie wielkie zamieszanie - o dwie race na murawie? Czy to w ogóle normalne, że za tak błahe i niegroźne dla ludzkiego zdrowia sprawy obciąża się kluby tak olbrzymimi karami. Klub miał do Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków pretensje o to, że przed meczem z Lechem otrzymał informację, że na planowanej oprawie nie będzie żadnych zakazanych treści, tymczasem znalazły się na stadionie transparenty z napisami "Nie ma na to leku, finał będzie w grobie. Wszyscy cierpicie na galeofobię" oraz "Zobacz pasiasta zdziro, jak wygląda piro". W ten sposób nadużyliście zaufania władz klubu. - Do tej pory współpraca z Wisłą jakoś się układała. Nie była zła. Przeprowadziliśmy sporo akcji wspólnie z klubem, które wypalały. Była umowa z klubem, że jeśli planujemy jakąś oprawę czy umieszczenie na trybunie sektorówki bądź transparenty, to wysyłaliśmy do klubu informację o tym że takowa oprawa będzie miała miejsce. Nie uzgadniamy z klubem treści oraz nie pokazujemy co na nich ma być, po prostu informujemy o fakcie. Przed spotkaniem z Lechem też wysłaliśmy do klubu maila, że będzie sektorówka i transparenty oraz że ich treść będzie zgodna z prawem, bez obraźliwych treści. Nie uważamy, aby były one niewłaściwe. Przecież delegat zawodów ich nie zakwestionował. Ten transparent o galeofobii wisiał już przed meczem i nie było żadnych zastrzeżeń do jego treści. Co do drugiego transparentu, to nie wiedzieliśmy o tym, że na meczu z Lechem on się pojawi. Galeofobia, czyli chorobliwy lęk przed rekinami, a nawet małe dziecko wie, że bojówka Wisły określa się mianem "Sharks" czyli rekiny. Dlaczego dopuszczacie oprawę, która gloryfikuje przemoc, ludzi którzy mają krew na rękach? - Nie zgadzamy się z tym. Rekin stał się już symbolem ultrasów Wisły, a nie chuliganów. W tym haśle nie można doszukiwać się nawoływania czy gloryfikacji przemocy. Nie było wcale takich intencji. My, jako SKWK uważamy, że w hasłach zaprezentowanych podczas meczu z Lechem nie było nic niewłaściwego. Przecież trybuna nie została zamknięta za to hasło, ale za to, że na murawę spadły dwie race. Rzucanie nimi nie było w planach, ktoś nie wytrzymał ciśnienia i tyle. Nie wiedzieliśmy, że w drugiej połowie będzie urządzone tak duże racowisko. Klub wprowadził teraz do regulaminu stadionowego zakaz używania sektorówek. - I żałujemy tego, bo na mecz ze Śląskiem przygotowaliśmy sektorówkę, której dokładny opis wysłaliśmy klubowi. Miała ona uczcić 15-lecie inwestycji w Wisłę Bogusława Cupiała. Została już wykonana, ale niestety nie będziemy mogli jej zaprezentować. O uczczeniu tej rocznicy w klubie wiedziano również, więc nie podobają nam się kuluarowe komentarze dziennikarzy i rzecznika prasowego klubu, że wykorzystujemy w nieładny sposób wizerunek właściciela dla "niecnych czynów". Bardzo dziwi też fakt, że już przy pierwszej interwencji wojewody klub idzie na tak dalece posuniętą współpracę ze służbami. Zakazanie sektorówek wprost odpowiada na naciski służb, zupełnie tego nie rozumiemy, wydawało się, że klub bardziej stoi za swoimi kibicami. Zapewne wpływ na to ma także słaby wynik sportowy Wisły, pewnie gdybyśmy wygrali z Lechem to nikt w klubie nie martwiłby się racami, czy sektorówkami. Klub nie może wypowiadać się tak jak dziennikarze, którzy wszystkich wrzucają do jednego worka i tylko czekają jak dowalić kibicom. I tak zawsze wymowa jest taka, że wszystkiemu winne jest SKWK. Uważamy, że po meczu z Lechem rzecznik Wisły Adrian Ochalik wyszedł przed szereg wygłaszając deklarację współpracy z policją, aby wyłapać osoby odpowiedzialne za naruszanie porządku. A przecież dwa tygodnie temu, gdy na Małym Rynku organizowano quiz z wiedzy o Wiśle, to on dzwonił do nas, aby przyszło tam kilku "chłopaków" - jak się wyraził - w celu ochrony przed kibicami lokalnej rywalki. I nie chodziło mu o piętnastolatków, tylko o postawnych mężczyzn. Wtedy mu nie przeszkadzali, nie wstydził się ich, a teraz już tak? Rzecznik Wisły okazał się dwulicowy i nie wyobrażamy sobie z nim dalszej współpracy. Policja przedstawiała klubowi zarzuty, że wydaje 30 darmowych wejściówek dla osób, które pomagają przy oprawach i mogą bezkarnie przemieszczać się po całym stadionie. A w tym gronie są osoby mające w przeszłości problemy z prawem. - To nieprawda, że na sektorze C nie ma żadnej kontroli i brakuje ochroniarzy. Wręcz przeciwnie, ludzie tam przychodzący są poddawani o wiele większej kontroli niż ci z innych sektorów na stadionie. Nie jest prawdą, że ludzie pracujący przy układaniu opraw, mogą chodzić swobodnie po całym stadionie, oni zajmują się tylko rozkładaniem elementów opraw. Są wcześniej na stadionie, bo tego nie da się zrobić tuż przed meczem. Są normalnie kontrolowali, muszą mieć karty kibica, więc nie są to osoby z zakazami stadionowymi. Nie rozumiemy zatem, jak policjant, którego cytujecie może twierdzić, że są to bandyci, czy przestępcy. Wejściówki ma też kilka osób z zarządu SKWK. To są osoby znane z imienia i nazwiska. Takie oskarżenia uderzają w konkretne osoby, naruszają ich dobre imię. (Prezes SKWK Robert Szymański zaznacza jednak, że on z tego przywileju nie korzysta i kupuje sobie karnet - przyp. red.). Wiemy, że klub rozdaje też kilkadziesiąt bezpłatnych wejściówek dla policjantów, bynajmniej nie będących na stadionie "w pracy". Po co? W jakim celu? Z naszych informacji wynika, że to często oni zachowują się nieodpowiednio, tak jak podczas meczu z Lechem. Potwierdzają to przedstawiciele klubu. Poza tym, zarzuty policji, że Wisła z nimi nie współpracuje są bezpodstawne, bo w klubie robią wszystko, co im się karze. A to, że szef bezpieczeństwa na stadionie nie wzywał policji do interwencji w czasie meczu i nie pozwolił na pacyfikację sektora, to bardzo dobrze. Przecież taka interwencja mogłaby się skończyć masakrą. Niestety wcześniej zdarzały się sytuacje, że policja po cywilnemu w prowokujący sposób nagrywała kibiców, czy radiowozami zasłaniała bramy wyjściowe ze stadionu. W klubie tylko rozkładali ręce. Policja zarzuca Wiśle też, że na sektorze C są niedrożne przejścia ewakuacyjne, bo kibice stoją w przejściach. - Na trybunie C sektory są oddzielone przegrodami, przez co widoczność z wielu miejsc jest mocno ograniczona. Dlatego ludzie wolą stać na schodach. Od dawna apelowaliśmy, aby te przegrody zostały usunięte. To jest zresztą zgodnie z wymogami UEFA! Przecież, gdyby na tym stadionie były mecze Euro 2012, to natychmiast musieliby je usunąć. Policja jednak uważa, że spełniają one swoją rolę. Co teraz zamierzacie? - Możemy już oficjalnie powiedzieć, że począwszy od spotkania z Górnikiem nie będziemy przychodzić na mecze Wisły. Jak dobrze pójdzie, protest ten spotka wszystkie kluby w Polsce. Przed rundą wiosenną nie zamierzamy też w żaden sposób promować sprzedaży karnetów czy biletów - jest to część ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Chcemy, aby klub zaczął nas też poważniej traktować. Jakby nie było, na sektor C zostało sprzedanych trzy i pół tysiąca karnetów. Dotychczas byliśmy na stadionie na dobre i na złe bez względu na to jak gra i w jakiej lidze gra drużyna. Tym się różniliśmy od tych, którzy pojawiają się na stadionie tylko wtedy, gdy Wisła gra w pucharach, albo walczy o mistrzostwo. I nie chodzi tu tylko o kibiców z sektora C, mówimy generalnie. Bardzo wielu z nas, wiernych kibiców rozsianych jest po różnych sektorach. W tym trudnym momencie bardzo potrzebujemy jedności wśród kibiców Wisły. Jeśli klub się nie zreflektuje i nie zacznie nas poważnie traktować, nie włączy się w dyskusję ogólnoklubową w sprawie modyfikacji ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - to wiosną może być kiepsko z frekwencją. Dość już szargania i obrażania kibiców, dość bezprawia ze strony policji w stosunku do kibiców. Dość nacisków władz i policji na kluby, by naginały prawo. Popatrzmy co się stało na Jagiellonii, tam klub zrozumiał że bez kibiców to wszystko nie ma sensu. Na pewno chcemy rozmawiać. Tak, jak to było do tej pory. Przecież to SKWK organizowało większość akcji promocyjnych. Przecież to my na ten stadion przyprowadziliśmy tysiące dzieci i młodzieży kupując dla nich z naszych środków bilety za złotówkę, gadżety wiślackie. Oczywiście dziękujemy klubowi, że to nam umożliwił, ale to my organizowaliśmy wejście tych dzieci, to my organizowaliśmy ich pobyt, chodziliśmy z zaproszeniami po szkołach. Wiele akcji promocyjnych to nasze pomysły, do których potrzebujemy współpracy z klubem. Zabieramy piłkarzy prywatnymi autami do szpitali, czy szkół, by promować Wisłę, choć to klub powinien organizować takie akcje. Jesteśmy w tej chwili zniesmaczeni postawą klubu, Można było zachować się zupełnie inaczej, można było wypowiadać słowa ważąc je i być za nie odpowiedzialny, nie odcinać się od swoich kibiców, nie zakazywać sektorówek. Nie podoba nam się, że w zarządzie klubu są jakieś dziwne rozgrywki. Wiemy, że zarząd decyzji wobec kibiców nie podejmował jednogłośnie. W tekście: "Wisła odpiera atak policji" napisaliście, że jest to stanowisko zarządu klubu, ale my spotkaliśmy się z wiceprezesem Smalcerzem i on nie wiedział nic na temat tego wywiadu. Podejrzewamy, że w rolę zarządu Wisły wcielili się w tym wypadku rzecznik Adrian Ochalik i wiceprezes Jacek Bednarz, ale jeśli się dobrze orientujemy, nie stanowią oni zarządu. Nie rozumiemy też, dlaczego na meczu ze Śląskiem klub za wszelką cenę chciał nas rozproszyć i rozsiał nas po wszystkich sektorach trybuny G, skoro mógł nas posadzić w pustym sektorze dla gości. Czemu to ma służyć? Dla nas ten sygnał jest jasny i czytelny. Jakie widzicie rozwiązanie problemu? - Powiedzmy sobie jasno i szczerze - tu nie chodzi tylko o race. Trzeba rozmawiać, jak to ostatnio zrobił nowy prezes PZPN-u Zbigniew Boniek, który spotkał się z przedstawicielami ogólnopolskich stowarzyszeń kibiców, by szukać rozwiązań. W Polsce nagina się prawo, aby "uwalić" kluby i jeśli one coś nie zrobią, to niedługo padną finansowo, jak muchy i obudzą się z ręką w nocniku. Nie wiemy, czy na tym właśnie zależy policji i władzy. Chcemy podkreślić, że "problem" kibiców jest tematem ogólnopolskim. I tak jak mówimy, to nie tylko race, ale ogólnie lansowany negatywny wizerunek kibica w mediach, czy sprowadzanie przez odpowiednie służby całego zła w Polsce właśnie do kibiców piłki nożnej. Mamy nadzieję, że skoro ten kibic jest taki zły i niepotrzebny, to policja i sama władza będzie równo traktowała tych kibiców - zarówno tych za bramkami, dopingujących jak i premiera Tuska - kibica piłki nożnej w loży honorowej. Żyjemy w państwie prawa i to właśnie od służb powinniśmy oczekiwać jego przestrzegania. A rzeczywistość jest niestety zupełnie inna. Wspólnie z kibicami z całej piłkarskiej Polski przeciwko temu protestujemy i będziemy protestować. Dopóki sytuacja się nie zmieni. W naszych działaniach liczymy na poparcie jak największej rzeszy kibiców Wisły, poprzez naszą stronę będziemy informować i uzasadniać nasze działania. Żeby było jasne - nie stajemy przeciwko klubowi, czy piłkarzom, protest dotyczy znacznie szerszego problemu. Rozmawiali: Michał Białoński i Grzegorz Wojtowicz * - Wywiad został autoryzowany