"Henry" podkreślił, że przyjechał do Krakowa - jak zawsze - z wielkim sentymentem. - Mam dużo wspomnień, jest duża sympatia i serce, że tu jestem. Szkoda, że nie był tylko dla nas lepszy wynik - żałował. - Górnik, tak samo jak Wisła, chciał wygrać. Przegraliśmy, ale cieszę się, że zawodnicy zagrali tak, jak planowaliśmy - otwarcie, starali się zdobywać bramki i punkty. Gdyby Wisła strzeliła później wyrównującą bramkę, to mielibyśmy może inną, szczęśliwszą minę. Przegraliśmy po dobrej grze. Brakuje nam skuteczności w fazach konstrukcji i wykończenia akcji. Kasperczak zaznaczył, że strata kontuzjowanych Adama Banasia i Damiana Gorawskiego była dla Górnika dotkliwa, bo to kluczowi zawodnicy dla tego zespołu. - W drugiej połowie, przy stanie 1:1 mogliśmy się pokusić o skuteczniejszą grę ofensywną. Wisła w końcówce, gdy strzeliła nam drugą bramkę, zaczęła lepiej grać, z wielka swobodą. Następne mecze są też dla nas ważne - trzy razy gramy u siebie i dwa razy na wyjazdach. Spotkania z sąsiadami z tabeli będą dla nas kluczowe - zaznaczył. Kasperczak wracał jeszcze do systemu gry na jednego napastnika. - Próbowałem w Zabrzu zastosować wariant 4-4-2, ale nie przyniósł efektów. Gramy na jednego napastnika. Do strzelania bramek trzeba jednak trochę zdolności, kunsztu. Czasami można grać sześcioma napastnika i bramki nie strzelić. U nas na króla strzelców wyrasta Banaś, który jest obrońcą - dziwił się Henryk Kasperczak. Zapytaliśmy go o szanse Wisły na obronę mistrzostwa Polski. - Walka o tytuł będzie wyrównana, a Wisła ma takie same szanse na zdobycie mistrzostwa, jak my na utrzymanie. Życzę jej tego z całego serca - powiedział. Michał Białoński, Kraków