Wisła Kraków przegrał 0-2 z Pogonią w Szczecinie w meczu 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. "Biała Gwiazda" ma w dorobku zaledwie cztery punkty.Kluczowa dla losów spotkania była końcówka pierwszej połowy, gdy arbiter Adam Lyczmański podyktował dla Pogoni rzut karny po rzekomym faulu Gordana Bunozy. "To niesamowite. Mogę tylko powiedzieć kibicom: przepraszam i przysiąc na wszystko, że nie faulowałem - powiedział stoper Wisły. - Graliśmy dobrze do momentu, kiedy Pogoń dostała karnego. Atakowaliśmy, strzelaliśmy z dystansu i wydawało się, że bramka dla nas jest kwestią czasu. Nie mogę uwierzyć w to, że sędzia podyktował rzut karny dla Pogoni. Przecież był on bardzo blisko tej sytuacji. Widziałem, że nie wiedział, co zrobić - najpierw pokazał, że nic nie było, a później, że jest jednak karny" - dodał podenerwowany obrońca. Cezary Wilk, pod nieobecność kontuzjowanego Arkadiusza Głowackiego pełnił funkcję kapitana zespołu, ale nie zdołał poprowadzić Wisły do zwycięstwa."Ciężko złożyć jakieś sensowne zdanie. Chciałoby się zwalić winę na niefrasobliwą decyzję sędziego i ten rzut karny. Z perspektywy boiska absolutnie nie powinno go być, nie wiem, jak to wyglądało w powtórkach. Natomiast druga połowa powinna być w naszym wykonaniu lepsza. Trochę chłodnej głowy, więcej dokładności i spokojnie moglibyśmy pokusić się o wygranie spotkania" - powiedział po wyjściu z szatni Wilk."Taki wynik nie przystoi tej drużynie. Świetnie zdajemy sobie sprawę, że takimi występami zawodzimy spora grupę ludzi. Absolutnie nie uciekamy od winy, bierzemy ją na siebie i możemy jedynie obiecać poprawę, bo musi być inaczej, lepiej" - podkreślał. Po tej porażce pod znakiem zapytania stoi przyszłość trenera Wisły Michała Probierza. Szkoleniowiec pytany o błędy arbitra, które wypaczyły wynik spotkania odparł: "Co to zmieni? Pan Lyczmański za tydzień znowu będzie sędziował. Trzeba, mówiąc po chłopsku, mieć jaja i to przyjąć. Zaczęliśmy ten mecz bardzo dobrze i nigdy by nam nie przyszło do głowy, że na przerwę będziemy schodzili przegrywając 0-1. Ta bramka trochę ustawiła drugą połowę. Straciliśmy kolejnego gola i mimo, że do końca staraliśmy się strzelić chociażby jednego gola - nie udało się. Nie ma znaczenia dla mnie teraz to, że bramki padły po błędach sędziego. Po takiej porażce musimy pokazać, że jesteśmy razem - podkreślił Probierz.