- Najważniejsze, że wygraliśmy ostatni mecz. Wiadomo, jakie trudności mieliśmy przez całą wiosnę i przynajmniej dziś tym meczem zapewniliśmy sobie umilenie tych dwóch tygodni przerwy. Teraz odpoczywamy, a za półtora miesiąca zaczyna się kolejny sezon - powiedział Smuda. - Mecz nie stał na wysokim poziomie, widzieliśmy wiele niecelnych podań, które nie mogą się powtarzać, ale wiadomo, że zawodnicy ryzykowali, chcieli przeprowadzać ładne akcje przy pomocy podań z pierwszej piłki i z tego się brała niedokładność - tłumaczył Franz. - To ważne zwycięstwo, obojętnie w jakim składzie gramy, jest ono istotne - dodał. Na pytanie o to, czy zadowala go piąte miejsce na koniec sezonu, odpowiedział: - Każdy trener chce być mistrzem, ale w naszych warunkach i przy takim pechu - nie pamiętamy w karierze tylu kontuzji naraz i kartek, szczególnie takich, po których pauzowali po dwa mecze Burliga i Bunoza, to piąte miejsce jest niezłe. To był trudny sezon, każdy chyba przyzna. Jak mówiłem wam, że brakuje nam punktów do ósemki, to nie czarowałem, tylko wiedziałem, że gdy posypie nam się kadra, to trudno będzie przeżyć - opowiadał szkoleniowiec "Białej Gwiazdy". Smuda potwierdził, że w jego koncepcji jest miejsce w składzie zarówno dla Łukasza Garguły, jak i Semira Stilicia. - Łukasz jest wybiegany, nadrabia biegowo nad niektórymi zawodnikami, którzy są wolniejsi niż on. Mogą grać razem bez problemów, obaj są dobrze wyszkoleni technicznie, potrafią grać z pierwszej piłki, czyli to, czego wymagam - powiedział. Franza zirytowało pytanie: "Co zrobić, aby nie powtórzyć tak kiepskiej wiosny, jak ta ostania". - Trzeba mieć w składzie 28 piłkarzy plus czterech bramkarzy, tak jak ma Legia, wtedy nie ma problemów - wypalił Franz. - Nasza defensywa co tydzień była przemeblowywana. Z tej, która była szczelna jesienią do dzisiaj przetrwał tylko Burliga - przypominał Smuda. Z Krakowa Michał Białoński