Po raz kolejny potwierdziło się, że Smuda lubi grać przy Łazienkowskiej. Triumfował tutaj wcześniej jako trener Widzewa i Lecha. - To przyjemny stadion. Dwa mistrzostwa zrobiłem właśnie na Legii. Jest tutaj klimat i atmosfera i granie w piłkę. Gdyby jeszcze byli kibice, emocje byłyby jeszcze większe - powiedział szkoleniowiec. Smuda żałował, że spotkania nie mogli oglądać fani. - Oby takich meczów już więcej nie było. Spotkanie stałoby na wyższym poziomie, gdyby na stadionie był komplet. Od początku bałem się braku atmosfery. Obawiałem się, że zabraknie walki z obu stron. W drugiej połowie stworzyło się jako takie widowisko. Chylę czoła przed moim zespołem. W dziesiątkę potrafili walczyć i strzelać bramki. Ten remis jest sprawiedliwy. To nagroda za walkę do końca. Remis przy Łazienkowskiej to duży sukces Wisły. Przez ponad godzinę krakowianie musieli grać w dziesiątkę po tym, jak z boiska wyleciał Arkadiusz Głowacki. - On nie kalkuluje. Gdyby ktoś rzucił mu cegłę zamiast piłki, to też skoczyłby do główki. Dziś przez dobrą godzinę musieliśmy sobie radzić bez niego, ale wybaczam mu. Po pierwszej połowie Wisła nie dość, że musiała radzić sobie w dziesiątkę i to bez kapitana, to jeszcze przegrywała 0-2. Smuda nie stracił jednak wiary w zespół. - W piłce jest wszystko możliwe. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet wygrać. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy blamażu i gramy do końca niezależnie od wyniku. Opłaciło się - zakończył Franz. Autor: Krzysztof Oliwa