Zapowiadając ten mecz, oficjalna strona "Białej Gwiazdy" namawiała piłkarzy: "Odbudujmy twierdzę". Było to nawiązanie do pierwszej w sezonie porażki u siebie z Ruchem. Okazuje się, że odbudowa tej warowni nie jest tak łatwa, zwłaszcza, gdy nie gra (podobnie jak z Ruchem) dowódca obrony Arkadiusz Głowacki. Nie trzeba było być prorokiem, by przewidzieć scenariusz pierwszej połowy. Zawisza schował się za podwójną gardą i wyprowadzał kontry, dysponując szybkim Michałem Masłowskim, który Dariuszowi Dudce odjeżdżał niczym ferrari polonezowi. Wisła nie radziła sobie z tak ustawionym rywalem, gdyż grała zbyt statycznie. Przez całe 45 minut przeprowadziła raptem dwie akcje na pełnej szybkości, z udziałem kilku zawodników. Starała się zagrażać także po stałych fragmentach gry. Wojciech Kaczmarek miał prawo obawiać się o swoją bramkę, gdy z rzutu wolnego "kropnął" Dudka (minimalnie niecelnie), ale najgroźniejszą okazją była ta Pawła Brożka po ładnym podaniu Semira Stilicia. "Brozio" kopnął z 16 m minimalnie niecelnie. Tuż przed przerwą kolejne dwa przebłyski Stilicia przyniosły szansę Donaldowi Guerrierowi, lecz ten trafił w Igora Lewczuka. W 32. min goście trafili do siatki, lecz ze spalonego. Nie wiedział o nim trener Ryszard Tarasiewicz, który tak gwałtownie protestował (nakrzyczał na sędziego technicznego, wbiegł na murawę), że sędzia Marcin Borski postanowił wyrzucić go na trybuny. Ktoś zażartował wówczas, że w ten sposób Borski postanowił poprawić frekwencję na stadionie im. Henryka Reymana, która była niższa niż zwykle z uwagi na bojkot ogłoszony przez SKWK. Inna rzecz, że większość kibiców nie zastosowała się do niego i przyszła na stadion. Bez bojkotu na takim meczu (piątek, przeciętny rywal) przyszłoby około 12 tysięcy osób, a było ich ponad 7 tys. W II połowie Wisła ruszyła do bardziej zdecydowanych ataków. Odżyło jej prawe skrzydło dzięki dryblingom Emmanuela Sarkiego i wejściom Łukasza Burligi. Gdy wydawało się, że lada moment padnie bramka Zawiszy, bo Pawłowi Brożkowi po rozegraniu ze Stiliciem brakło ułamka sekundy, by trafić do siatki (w 67. min zablokował go Micael), bydgoszczanie wyprowadzili zabójczą kontrę! Masłowski skupił na sobie uwagę defensywy, by oddać na prawo do wolnego Jorge Kadu, a zawodnik z Republiki Zielonego Przylądka wpakował piłkę w lewy górny róg i Michał Miśkiewicz nie miał szans! Co ciekawe, był to dopiero drugi atak Zawiszy w drugiej połowie! Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza wyznają najwyraźniej zasadę: mało dymu, dużo ognia. Stracona bramka całkowicie podcięła skrzydła wiślakom i - mimo wsparcia z trybun - przestali stwarzać zagrożenie. Franz Smuda od razu po stracie gola wpuścił dla wzmocnienia drugiej linii Łukasza Gargułę i Michała Chrapka, ale nawet oni nic istotnego nie wnieśli. Dopiero w 86. min Michał Szewczyk znalazł się w dobrej pozycji po podaniu Burligi, ale strzelił za wysoko z 15 m. Później jeszcze przestrzelił Chrapek i na więcej Wisły nie było stać. Wisła Kraków - Zawisza Bydgoszcz 0-1 (0-0) Bramka: 0-1 Kadu (67. z podania Masłowskiego) Żółte kartki: Piotr Brożek, Szewczyk oraz Drygas, Geworgian Sędziował: Marcin Borski z Warszawy. Widzów: 7410 (z karnetami biletów było sprzedanych 10793). Wisła: Miśkiewicz - Burliga, Nalepa, Bunoza, Piotr Brożek - Sarki (85. Szewczyk), Dudka (7. Chrapek), Stjepanović, Stilić, Guerrier (70. Garguła) - Paweł Brożek. Zawisza: Kaczmarek - Lewczuk, Micael, Nawotczyński, Ziajka - Wójcicki (64. Alvarinho), Hermes, Drygas, Masłowski, Wojciechowski (57. Kadu) - Geworgian (90. Petasz). Autor: Michał Białoński <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>