- Większość drużyn nie chciałaby być na takim miejscu, na którym jesteśmy. Niestety, taka jest rzeczywistość i musimy się w niej odnaleźć - przyznał po porażce z Zagłębiem Lubin Rafał Boguski, cytowany przez oficjalny serwis internetowy Wisły. W nowej rzeczywistości muszą odnaleźć się nie tylko piłkarze, ale i cały klub. Rozpoczęta w styczniu misja ratowania klubu znad przepaści rozkręciła karuzelę pozytywnych emocji wokół Wisły. Do Krakowa wrócił Jakub Błaszczykowski, w pomoc klubowi zaangażowali się lokalni przedsiębiorcy i kibice. Udało się zatrzymać większość piłkarzy, którzy pakowali już walizki. Z klubu zaczęły też płynąć sygnały, że chce walczyć z patologiami na trybunach. Wisła zakazała np. wnoszenia na stadion flag z symbolami kibolskich bojówek. Wszystkie te działania razem wzięte sprawiły, że wokół klubu udało się wytworzyć pozytywną atmosferę i sprzedać rekordowe 15 tysięcy karnetów. Wisła wreszcie trafiła na czołówki gazet nie przy okazji problemów z kibolami, a w pozytywnym świetle. O akcji ratowania utytułowanego klubu głośno było nie tylko w Polsce. Brak awansu do górnej ósemki to jednak pierwszy poważny stopień na drodze wychodzenia z kryzysu. Wisła ma na koncie 42 punkty, więc spadek jej nie grozi. Trudno jednak ukryć, że fala entuzjazmu wokół klubu nieco wyhamowała. Już w trakcie meczu część fanów w mediach społecznościowych dała wyraz rozczarowaniu wynikiem. I choć nie zabrakło też głosów rozsądku, najbliższe tygodnie szykują się na spory sprawdzian dla Wisły. Zamiast elektryzujących spotkań w górnej ósemce, drużynę Macieja Stolarczyka czekają spotkania z mniej atrakcyjnymi rywalami. Co prawda miejsce pod koniec górnej ósemki oznaczałoby tylko trzy spotkania na własnym stadionie, ale i szansę na starcia z Legią Warszawa czy Cracovią, które znów mogłyby wypełnić stadion przy ul. Reymonta. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz i strzelcy</a>W ramach gier o utrzymanie do Krakowa przyjadą natomiast: Wisła Płock, Śląsk Wrocław, Korona Kielce i Miedź Legnica. Trudno będzie więc utrzymać frekwencję z pięciu pierwszych wiosennych meczów. W tym roku stadion przy ul. Reymonta średnio odwiedza 24,6 tys. ludzi. Niewykluczone, że żaden mecz w grupie spadkowej nie przyciągnie na trybuny tylu ludzi. Tym bardziej że po boisku będzie biegać nieco mniej znanych nazwisk niż na początku wiosny. Magnesem dla części kibiców był Błaszczykowski, ale złamany palec wykluczy go z gry do końca sezonu. Nie wiadomo, czy przed końcem rozgrywek na boisko zdąży wrócić Marcin Wasilewski. Problemy ze zdrowiem mają też kolejni środkowi obrońcy: Maciej Sadlok (pauzuje też za kartki) i Lukas Klemenz. Już w pierwszym spotkaniu rundy finałowej Stolarczyk będzie więc musiał eksperymentować - jednym ze stoperów zostanie zapewne Łukasz Burliga (nominalny prawy obrońca), obok niego szansę debiutu może dostać niespełna 18-letni Dawid Szot. Inną opcją jest przesunięcie do defensywy jednego ze środkowych pomocników - w sparingach na tej pozycji był testowany Vullnet Basha. Miejsce w dolnej ósemce to też wymierne straty finansowe dla Wisły. Premia wypłacana przez Ekstraklasę klubom jest częściowo uzależniona od miejsca, na którym zespół ukończy rozgrywki. Różnica między poszczególnymi pozycjami to ok. 200 tys. zł. Ale już np. szóste miejsce, na którym Wisła ukończyła poprzedni sezon, było warte ponad 700 tys. zł więcej niż dziewiąte. Inna sprawa, że i tak część pieniędzy, które krakowianie dostaną z Ekstraklasy, nie trafi do klubu. Jeszcze latem środki zostały zabezpieczone na poczet spłaty długów Wisły wobec miasta za wynajem stadionu. Pocieszeniem jest tzw. solidarity payment, czyli rekompensata, którą Ekstraklasa wypłaca klubom z dolnej ósemki. W poprzednim sezonie wyniosła 282 tys. zł. Damian Gołąb