Wisła jest teraz jedynym, obok Górnika Zabrze, niepokonanym zespołem w lidze. Tym trzecim był do dzisiaj Bełchatów. Po raz pierwszy w składzie Wisły pojawiło się 18 piłkarzy, dzięki pozyskaniu z FC Nuernberg Mariusza Stępińskiego. Wcześniej Franz Smuda wystawiał tylko 17 zawodników. GKS Bełchatów zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Ekipa Kamila Kieresia nie nosi żadnych znamion beniaminka, bardziej zespołu aspirującego do gry w europejskich pucharach. Jest świetnie poukładana taktycznie i przygotowana fizycznie. Jeżeli za pieniądze spółki skarbu państwa buduje się zespół, w którym gra 11 Polaków, w większości młodych, to jest to działanie dla dobra naszej piłki. W ogóle mecz ten był afirmacją polskiego futbolu. Okazało się, że możliwe jest w T-Mobile Ekstraklasie ciekawe widowisko, stojące na wysokim poziomie, w którym na 22 graczy aż 21 jest naszymi rodakami! Ten jedynak, to całkowicie zasymilowany w Polsce Semir Stilić, który stanowi jedną z największych atrakcji ligi. Bełchatów miał świetnie rozpracowaną Wisłę i bardzo mądrze zagęszczał pole karne i jego okolice, by krakowianie nie mogli tam porozgrywać swej jakże krakowskiej piłki (krótkie, szybkie podania na jeden kontakt). Franz Smuda i jego załoga czynią jednak takie cuda, że w I połowie raz udało im się oszukać rywali do tego stopnia, że wiślacy niemal wjechali do pustej bramki, ale o tym za chwilę. Wisła przeważała przez pierwsze pół godziny. Już w 10. min, po wrzucie z autu w pole karne gości wpadł Rafał Boguski, a Paweł Brożek z lewej nogi zmarnował "setkę", posyłając piłkę z ośmiu metrów nad poprzeczką, po tym jak Arkadiusz Malarz instynktownie obronił nogą strzał Łukasza Garguły. Za moment kolejną idealną okazję zmarnował Semir Stilić, którego uderzenie z bliska obronił Malarz. Siedem minut później, po długim podaniu Arkadiusza Głowackiego Maciej Jankowski główką lobował bramkarza, lecz trafił w słupek. Arkadiusz Malarz odetchnął z ulgą i pocałował piłkę, że tak fartownie dla niego poleciała. Szczęście bełchatowian nie mogło trwać wiecznie. Rafał Boguski wpuścił w pole karne Brożka, ten oddał "Bogusiowi", myląc obronę i bramkarza. Uderzenie do pustej bramki Rafała było formalnością. Przyjezdni uaktywnili się w ataku, chcąc odrobić stratę. Rzut wolny za narożnikiem pola karnego wywalczył eks-wiślak Michał Mak, a Adam Mójta "kropnął" soczyście nad poprzeczką. W drugiej połowie goście nie spuścili tonu i już na jej początku Kamil Poźniak z dystansu przestrzelił. W odpowiedzi Boguski mógł podwyższyć na 2-0, lecz upadając na murawę, oddał niecelny strzał z 15 m. W 62. min, po podaniu Stilicia Paweł Brożek kopnął niecelnie z 16 m, a sędzia liniowy spalonego pokazał dopiero wtedy, gdy bramkarz szykował się do wybicia piłki z autu. W tym okresie wiślacy odzyskali przewagę, lecz wypady gości, zwłaszcza ich stałe fragmenty gry były naprawdę groźne. Sytuacja "Białej Gwiazdy" zagmatwała się, gdy w 67. min z boiska wyleciał Alan Uryga, który w ciągu dwóch minut zarobił dwie żółte kartki. Bełchatów zaczął zamykać wiślaków w ich polu karnym. Próbował też strzałów z dystansu, jak ten Kamila Poźniaka, czy Adama Mójty (w 82. min nad poprzeczką). Najlepszą okazję miał jednak Paweł Baranowski, który w 84. min główkował z sześciu metrów minimalnie za wysoko. Dobre zawody rozegrał Maciej Sadlok, który dostał dzisiaj powołanie do reprezentacji Polski. Aktywny z przodu i w tyłach, grał z pełny, poświęceniem. Był kilka razy poturbowany przez rywali. 7. kolejka T-Mobile Ekstraklasy: Wisła Kraków - GKS Bełchatów 1-0 (1-0) 1-0 Boguski (24. Z podania Brożka) Wisła: Buchalik - Burliga, Głowacki, Dudka, Sadlok - Garguła, Uryga, Jankowski, Stilić (90. +2 Zając), Boguski - Brożek (90.+1 Stępiński). GKS Bełchatów: Malarz - Basta, Baranowski, Telichowski, Mójta - Wroński (60. Prokić), Baran, Rachwał (46. Komołow), Poźniak, Michał Mak - Ślusarski (79. Turkovs). Sędziował: Bartosz Frankowski z Torunia. Żółte kartki: Uryga, Głowacki oraz Mak. Czerwona kartka: Uryga (67. druga żółta). Widzów: 16832. Z Krakowa Michał Białoński Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz