Ta decyzja spowodowała spore poruszenie w polskim środowisku piłkarskim. Przez lata sędzia nie mógł prowadzić meczu drużyny, która pochodzi z miasta, w którym arbiter się urodził. Ta zasada była mocno przestrzegana, aż do niedzieli. Kilka dni przed decydującą, 37. kolejką, Polski Związek Piłki Nożnej poinformował, że spotkanie Wisła Kraków -Bruk-Bet Termalica Nieciecza będzie prowadził mocno związany z Krakowem i Wisłą Tomasz Musiał. Na początku sceptyczny co do takich rozwiązań był przewodniczący Przesmycki. Zmiana spojrzenia - W Polsce Paweł Raczkowski z Warszawy ma sympatię dla Legii, ale gdyby jej sędziował, to ona mogłaby się bać, bo pokazałby profesjonalizm i w wątpliwych sytuacjach mógłby ją skrzywdzić. Portugalczyk Pedro Proenca to czołowy arbiter, prowadził mecze na mistrzostwach świata. Pochodzi z Lizbony, a sędziował spotkanie Sporting - Porto i dał dwa karne dla gości. Po tych decyzjach w Lizbonie w supermarkecie złamali mu nos. Dlatego lepiej unikać takich sytuacji - podkreślał szef sędziów w rozmowie z Interią 11 maja. Teraz jednak spojrzenie Przesmyckiego się zmieniło. Przewodniczący przyznaje, że duży wpływ miał na to Zbigniew Boniek. Prezes PZPN chciał udowodnić, że polscy sędziowie są bezstronni, a klubowe podziały ich nie dotyczą. Dlatego PZPN zdecydował, że Musiał poprowadzi niedzielne spotkanie Wisła - Bruk-Bet (1-2). - Sam bym się nie zdecydował na taki ruch, ale miałem wsparcie prezesa Bońka i dobrze się stało, bo Musiał zaliczył dobre spotkania. Prezes chciał pokazać chłopakom, że ich wspiera i bardzo dobrze - mówił Interii Przesmycki. Pudło napastnika Arbiter z Krakowa był pod sporą presją. Nie dość, że na każdym kroku przypominano mu, że on i jego rodzina są związani z Wisłą, to jeszcze przez cały tydzień musiał wysłuchiwać pretensji o błąd, który popełnił w 36. kolejce. Wówczas arbiter uznał gola Rafała Siemaszki zdobytego ręką, dzięki któremu Arka zremisowała z Ruchem (1-1) i chorzowianie zostali zdegradowani. - Sędzia Musiał jest w wysokiej dyspozycji, a w Gdyni był jak skuteczny napastnik, któremu raz przydarzyło się nie trafić do pustej bramki - porównuje Przesmycki, ale jeszcze nie wie, czy w przyszłym sezonie inni sędziowie będą prowadzili mecze drużyn z miast, z których pochodzą. PJ, MiBi