Wisła z długami mierzy się od lat. Część z nich to bardzo stare zaległości, inne wynikają z nieudolności poprzednich zarządów. - Długi powoli topnieją, ale utrzymanie drużyny teraz też jest minimalnie droższe. Należy jednak pamiętać, że także umowy sponsorskie na ten rok są wyższe. Nie chcę mówić, że już jest dobrze, ale cały czas spłacamy zadłużenie - podkreśla prezes Dawid Błaszczykowski. Wyliczono, że na dziś Wisła ma ok. 13,5 mln zł długu zewnętrznego, więc o ok. pół miliona mniej niż kilka miesięcy temu. Wpływ na to ma także fakt, że na trybuny mogli wrócić kibice. - Cieszymy się z dobrej frekwencji, bo dzięki temu finansowo jest nam łatwiej. Nie wiemy jednak, co będzie za chwilę, bo słyszymy o kolejnych wzrostach zakażeń koronawirusem - przyznaje prezes Błaszczykowski. Maciej Bałaziński, wiceprezes Wisły: - Frekwencja na naszym stadionie jest fantastyczna, biorąc pod uwagę nasze miejsce w tabeli [<a href="https://sport.interia.pl/klub-wisla-krakow/news-szesc-wnioskow-po-porazce-wisly,nId,5557217" target="_blank">Wisła przegrała trzy spotkania z rzędu i jest na 13. pozycji </a>- przyp. red.]. Nasze długi topnieją, ale nie tak szybko, jakbyśmy chcieli. Za to nasza zdolność ich spłacania jest większa. Wisła Kraków. Komu płaci klub? Dobra informacja dla krakowian jest taka, że dziś na utrzymaniu mają już tylko jednego trenera - Adrian Gul’ę, bo jeszcze kilka miesięcy temu na liście płac widniały nazwiska aż czterech szkoleniowców. Po stronie wydatków Wisła musi jednak teraz zapisać wyższą kwotę za każdy mecz na swoim stadionie. Do niedawna - z racji pandemii koronawirusa - klub płacił miastu proporcjonalnie do liczby widzów, którzy przyszli na spotkanie. Teraz jednak wróciła zryczałtowana, pełna stawka, czyli 102 tys. zł netto. - Jeśli jednak sytuacja pandemiczna się zmieni i wejdą nowe obostrzenia, wówczas mamy wrócić do poprzednich ustaleń - zaznacza prezes Błaszczykowski. Piotr Jawor