- To prawda: momentami graliśmy w tym meczu, jak za czasów Petrescu, czyli długimi niecelnymi podaniami, ale dla mnie bardziej liczy się to, że częściej graliśmy jak Wisła Kasperczaka, czyli kombinacyjnymi, szybkimi atakami - przekonywał Paweł Brożek. - Jak udało mi się przechytrzyć trzech obrońców w sytuacji, w której wypracowałem bramkę Zieńczukowi? Wszystko dlatego, że Choto nie trafił w piłkę, dzięki czemu zablokowałem go i oddałem futbolówkę na lewo Markowi Zieńczukowi, którego słyszałem. Nie mogłem go nie usłyszeć, bo nawoływał już od połowy boiska, żeby mu podać.