U państwa Cantoro w Buenos Aires święta Bożego Narodzenia to ważne wydarzenie. - Polska jest krajem bardzo katolickim, Argentyna tak samo. Dlatego Wigilia i Święta to ważne chwile w naszym życiu - podkreśla Mauro. - Zanim usiądziemy do wigilijnego stołu, czeka mnie poważne zadanie. Mam zmontować dużą choinkę. Zajmie to przynajmniej półtorej godziny - opowiada. - Ale tak naprawdę, to ja będę tylko patrzył jak żona i synowie będą choinkę ubierać (śmiech). Cantoro dodaje, że ilość i jakość potraw wigilijnych, to nie tak istotna rzecz, jak obecność całej rodziny przy stole. Argentyńczyk nie ukrywa, że w jego kraju nie ma tylu specjałów wigilijnych. - Mój tata przygotuje tylko asado (cielęcina i jagnięcina z grilla - przyp. red.) dla 25 osób. O północy spod choinki wyjmujemy prezenty od Mikołaja - opisuje Mauro. Piłkarz nie ukrywa, że brakuje mu trochę śniegu. Podczas świąt w Buenos Aires panują 30-stopniowe upały. - Święta byłyby pewnie ładniejsze ze śniegiem. Jeszcze nigdy takich nie przeżyłem - żałuje. Czego słynnemu "El Toro" życzyć na Święta czy Nowy Rok? - Przede wszystkim zdrowia dla całej rodziny. A jeśli chodzi o moją pracę, to zdobycia mistrzostwa Polski - wymienia marzenia Cantoro. - Dla takiego klubu, jak Wisła dwa lata bez zdobycia mistrzostwa Polski to niedobre zjawisko. Mauro Cantoro zamierza wreszcie zagrać z "Białą Gwiazdą" w Lidze Mistrzów. - Czekam już na to ponad sześć lat. Ale jest coraz bliżej. Ostatnio z Panathinaikosem byliśmy tuż-tuż ... - wspomina. - Gra w Wiśle to szczytowy moment mojej kariery - nie ukrywa Cantoro. Dla Maura i jego rodziny początki w Polsce były trudne. - Przyjechaliśmy tu w zimie. Tiago miał cztery miesiące, Maurito półtora roku. Byliśmy w szoku. Moja żona półtora miesiąca nie wychodziła z domu. Teraz, po sześciu i pół roku jest już nromalnie. Może nie aż tak dobrze jak w Argentynie, ale w Polsce czujemy się jak w domu - opowiada nam Mauro. Cantoro podkreśla, że występy w naszym kraju to najlepszy moment w jego karierze. - Gdy grałem w Peru czy w argentyńskim Velez Sarsfield, mieliśmy też bardzo dobry skład, ale tutaj czuję się jak profesjonalny zawodnik - dodaje Mauro. Mauro nie może się doczekać na odbiór polskiego paszportu. Decyzja o przyznaniu mu polskiego obywatelstwa już zapadła, ale procedury związane z wydaniem paszportu trwają dosyć długo. - Gdy 20 tysięcy ludzi na stadionie w Krakowie skanduje "Mauro Cantoro", to jestem w szoku. - Dla tych kibiców warto dawać z siebie wszystko to co mam w każdym meczu - podkreśla. - Walczę i gram najlepiej jak potrafię. Jeszcze w zeszłym sezonie w mediach nie brakowało krytyki pod adresem Cantoro. Stwierdzeń, że wysoki kontrakt mu się nie należy. - To trochę boli, gdy czytam w gazecie, usłyszę w <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radiu</a>, czy telewizji takie rzeczy, że po tym, jak podpisałem z Wisłą nowy kontrakt odniechciało mi się grać - zwierza się Mauro. - To nieprawda. Przede wszystkim zawsze lubię grać w piłkę, bo to jest moja pasja. Z drugiej strony piłka nożna to moja praca, poprzez którą muszę zarabiać pieniądze dla mojej żony i dzieci. Z różnych przyczyn nie grałem przez półtorej roku i było mi z tym bardzo ciężko. Zero porażek, tylko dwa remisy i reszta zwycięstw - takiego bilansu nie miały "jedenastki" Franciszka Smudy, ani Henryka Kasperczaka. Skąd się wzięły sukcesy Wisły pod batutą Macieja Skorży? - Pamiętam, jak na pierwszym spotkaniu z trenerem Skorżą powiedziałem, że od półtorej roku nie gramy jak za kadencji Kasperczaka, gdy atakowaliśmy i narzucali swój styl rywalom. To przynosiło efekty - niemal każdy mecz wygrywaliśmy po 4:0, 5:0 - wspomina Mauro. - Tymczasem za Okuki Wisła przegrywa z Bełchatowem 2:4. To niemożliwe! Szanuję każdy zespół w Polsce, ale moim zdaniem taki klub jak Wisła nie może przegrywać 2:4 i to jeszcze u siebie! - Teraz mamy młodego, ambitnego trenera. U niego wszyscy są zmotywowani - zaznacza Argentyńczyk. Mauro debiutował w Wiśle pod skrzydłami Franciszka Smudy jako napastnik (w wygranym na wyjeździe meczu strzelił gola Zagłębiu Lubin na 4:2). Później Cantoro pełnił rolę defensywnego pomocnika, a ostatnio u trenera Skorży jest bardziej wysuniętym do przodu środkowym w porównaniu do Radosława Sobolewskiego. - Przez to mam trudniej - śmieje się piłkarz. - A tak naprawdę to muszę podziękować Henrykowi Kasperczakowi. To on wymyślił, że najlepszą pozycją dla mnie będzie defensywny pomocnik. Ale wiadomo, ja lubię też grać do przodu, ofensywnie, być często przy piłce. I faktycznie, przy trenerze Skorży mam grać ofensywniej. Podczas meczu zmieniamy pozycje razem z Sobolewskim. Wisła ma olbrzymią przewagę w ekstraklasie - 10 pkt nad wiceliderem - Legią. Cantoro nie zgadza się z takim postawieniem sprawy, że mistrzostwo Polski jest tylko formalnością. - Wisła to wielki klub, który musi wygrywać niezależnie od tego, czy ma przewagi dwa, czy piętnaście puntków - tłumaczy. - Poza tym do końca rozgrywek zostało jeszcze 13 meczów, więc jest wiele punktów do zdobycia. Mauro jest wyraźnie speszony, gdy mówimy mu o tym, co na jego temat powiedział Leo Beenhakker na łamach "Rzeczpospolitej" ("Chciałbym mieć w kadrze takiego środkowego pomocnika, jak Mauro Cantoro z Wisły Kraków"). - Nie czytałem tego wywiadu, ale oczywiście to zaszczyt, gdy taka osoba, jak Leo Beenahkker mówi o tobie takie rzeczy - cieszy się Cantoro. - Beenhakker to nie byle kto, tylko trener ze wspaniałymi dokonaniami. Ma długie curriculum, prowadził takie firmy jak Real Madryt, Saragossę, Feyenoord.