W spotkaniu Wisły z Piastem Gliwice długo "szukał" swojego gola i wreszcie - już w doliczonym czasie gry - udało się trafić do siatki. - Ciężko nam się dziś grało - przyznał "Brozio". - Pierwsza bramka trochę przypadkowa, ale z przebiegu meczu chyba na nią zasłużyliśmy. Przy pierwszym golu autorstwa Rafała Boguskiego snajper Wisły zanotował asystę. - Nie strzelałem, chciałem mocno wbić piłkę w pole karne. Nie ma co ukrywać, że mieliśmy przy tej bramce dużo szczęścia, ale takie bramki też padają. Wydaje mi się, że na "Zieniu" był ewidentny rzut karny, sędzia się pomylił - dodał. - To fakt, że szukałem tej swojej bramki przez cały mecz. Najbardziej żałuję tej sytuacji z rzutu rożnego, Kasprzik obronił wówczas instynktownie i brawa dla niego. Liczyłem, że strzelę coś i podtrzymam swoją dobrą passę. Naszym celem były trzy punkty, a nie ładna gra i cieszę się, że to osiągnęliśmy. Chcieliśmy stwarzać dużo sytuacji, dlatego graliśmy dziś z Rafałem Boguskim blisko siebie. W niektórych momentach przynosiło to pożądane efekty, w innych nie. Czasem brakowało nam przetrzymania piłki w drugiej linii - stwierdził. - Jeszcze w czwartek ryzyko, że nie zagram z Piastem było duże. Podejrzewano złamanie palca u nogi, ale okazało się, że było to tylko bardzo mocne stłuczenie. Nawet nie pamiętam, kiedy się tego urazu nabawiłem. Odczuwam nieco skutki kadry, rozegrałem dwa mecze w ciągu czterech dni, troszkę jestem zmęczony. Teraz jest tydzień przerwy, także na pewno dojdę do siebie - dodał. W związku z dobrymi występami w reprezentacji Polski, coraz częściej pojawiają się spekulacje odnośnie możliwego zagranicznego transferu Brożka - Nie wiem, jaki to będzie kierunek, polski zawodnik raczej nie może przebierać w ofertach. Jeśli chciałbym odejść, to dopiero w czerwcu - zadeklarował napastnik. - Pod warunkiem, że i mnie i Wiśle oferta będzie odpowiadać - dodał. Pobyt na kadrze sportowo był dla Pawła Brożka bardzo udany. Pojawiły się jednak <a href="http://pomponik.pl" target="_blank">plotki</a> o konflikcie napastnika z selekcjonerem Leo Beenhakkerem. Zarzewiem problemu miała być prośba napastnika o możliwość opuszczenia zgrupowania z powodów rodzinnych. - Tak, pytałem się, czy jest taka możliwość, bym na kilka godzin skoczył do Krakowa, do żony. Trener się nie zgodził, więc więcej tego tematu nie podejmowałem. Nie wiem, skąd się wzięły plotki o jakimś konflikcie - prostuje Brożek. Na pytanie, czy Leo Beenhakker faktycznie zareagował na tę prośbę słowami "Chcesz, to jedź, ale już nie wracaj", Brożek zaprzecza: - W stosunku do mnie takiej odpowiedzi nie było. Z drugiej jednak strony Brożek nie uchodzi za ulubieńca selekcjonera. Z wieloma zawodnikami Beenhakker spotyka się na indywidualnych rozmowach i konsultacjach. Brożek tym razem nie mógł na to liczyć: - Nie, nie chodziliśmy z selekcjonerem na kawę - stwierdził.