<a href="http://sport.interia.pl/news/wisla-gromi-lks-i-lideruje,1308268">ZOBACZ, JAK WISŁA ROZBIŁA ŁKS!</a> Po wygranej w Łodzi w szatni Wisły rozległy się okrzyki i śpiewy. Wiślacy obawiali się tego meczu i tak się zmobilizowali, że wygrali najwyżej od ponad dwóch lat (licząc mecze wyjazdowe). - Gdy zdobędziemy mistrzostwo, to będzie ono smakowało jeszcze lepiej, niż w zeszłym roku - nie kryje "Brozio". - Chciałbym, żeby się wszystko rozstrzygnęło już za tydzień. Legia i Lech mają trudne wyjazdy. My również jedziemy do walczącej o utrzymanie się w ekstraklasie Lechii, ale wydaje mi się, że to ostatnia kolejka będzie decydowała o wszystkim. Po raz ostatni Wisła wbiła cztery gole rywalowi w marcu 2007 r., gdy pokonała Górnika 4:0 (jej trenerem był jeszcze Adam Nawałka). Zapytaliśmy Pawła, czy pogrom w Łodzi to zasługa dobrej skuteczności (do stanu 0:3 Wisła wykorzystywała każdą okazję), czy ofensywnego ustawienia ŁKS-u, który próbował iść na wymianę ciosów? - Jedno i drugie miało wpływ na ten wysoki wynik. Gdy strzeliliśmy drugą bramkę ŁKS rzucił wszystkie swoje siły do ataku. Mieliśmy idealne wręcz momenty, żeby ich kontrować i to robiliśmy. Mieliśmy jeszcze trzy "setki" - ja, Wojtek Łobodziński, czy Piotrek Ćwielong. W mojej sytuacji źle podciąłem piłkę i dlatego Bodzio obronił. Widziałem już, że Bodzio siada na murawie i pilnuje długiego rogu, ale za słabo podciąłem piłkę. Ale na trzy sytuacje strzeliłem dwie bramki, więc jest nieźle - uważa "Brozio". Przed sezonem Paweł założył sobie strzelenie 20 goli. Brakuje mu dwóch trafień do wypełnienia tego limitu. - Zostały dwa mecze i mam nadzieję, że strzelę te dwie bramki, bo 20 goli na koncie to fajny wynik. Mówiłem przed sezonem, że będę walczył o mistrzostwo i tytuł króla strzelców. Chinyama wczoraj nie grał, wykorzystałem to i wyprzedziłem go w klasyfikacji strzelców. Powtarzam jednak, że na pierwszym miejscu jest jednak interes drużyny - podkreślał Paweł. - Nie załamałbym się, gdyby Wisła została mistrzem, a Chinyama królem strzelców. Czy Wisła nie poczuje się zbyt pewnie po tej wygranej? - Nie ma takiego zagrożenia. Wiemy o co gramy, musimy w ostatnich dwóch meczach zdobyć sześć punktów, żeby żadna siła nie odebrała nam tytułu mistrzowskiego. Nie będzie żadnego rozluźnienia w naszych szeregach. Dopilnujemy już tego. Do Gdańska pojedziemy pewni siebie, ale z szacunkiem dla przeciwnika - zapewnia Paweł Brożek. Michał Białoński, Łódź