Po tym, jak Łódź opuścił Marcin Robak (trafił do tureckiego Konyasporu), szanse Szernasa na zmianę klubu znacznie spadły. Temat jego odejścia powrócił jednak pod koniec poprzedniego tygodnia, niedługo przed zamknięciem okienka transferowego. Po Litwina zgłosił się angielski Blackpool. - Kluby rozmawiały przez trzy dni, ale nie doszły do porozumienia. Czy żałuję? No jasne! Przecież liga angielska jest najlepsza na świecie, chciałbym w niej grać - przyznaje Szernas. - Transfer na Wyspy byłby spełnieniem moich marzeń, lecz Widzew do tego nie dopuścił. Było blisko transferu, oficjalna oferta leżała w klubie. Niestety, nie wszystko zależy ode mnie. Gdyby to do mnie należał decydujący głos, byłbym już w Blackpool. - Szczerze powiedziawszy, nie rozumiem tej decyzji. Nie wiem, dlaczego klub tak postąpił. Mam żal do władz Widzewa i chyba nie ma w tym nic dziwnego. Przecież w Anglii mógłbym grać na wielkich stadionach, przeciwko Arsenalowi, Chelsea czy Manchesterowi. To była moja życiowa szansa - kręci głową. O indywidualnym kontrakcie Szernas z Blackpool nie zdążył porozmawiać. Czekał aż kluby dojdą do porozumienia, ale... się nie doczekał. - Nad propozycją gry w Anglii nie zastanawiałem się ani chwili. Nie miałem wątpliwości, że to wspaniały pomysł. Inaczej było z wcześniejszą ofertą z Izraela, przy której długo się wahałem, wstrzymywałem od jasnych deklaracji. Zresztą Izrael i Anglia - chyba wszyscy widzimy różnicę - mówi. W niemalże wszystkich państwach okienko transferowe jest już zamknięte. Oznacza to, że kibice Widzewa mogą spać spokojnie, bo snajper z Litwy zostaje w Łodzi. Przynajmniej dziś nic nie wskazuje już na to, aby miał odejść. - Jakiś czas temu chciał mnie Lech, ale nie mieli wystarczająco kasy. Inny polski klub? Być może, nie mówię "nie". Najpierw trzeba dogadać się jednak z Widzewem. A skoro prezesi nie puścili mnie do Anglii, to puszczą do jakiejś drużyny z Polski? - pyta zirytowany. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy</a>