O kontrakcie Michniewicza mówi się już od dłuższego czasu. Ponad dwa tygodnie obie strony zapewniały, że są już praktycznie dogadane, że lada dzień sprawa pomyślnie się zakończy. Trener Widzewa zrezygnował więc z urlopu w Stanach Zjednoczonych, bo liczył na szybkie podpisanie umowy. Przeliczył się. Przestał wyczekiwać wieści z klubu i w środę rano wybrał się na krótkie wakacje do Turcji. Przy alei Piłsudskiego Michniewicz musi stawić się 22 czerwca. To wtedy zapadną wiążące decyzje dotyczące jego przyszłości. Trener, pomimo dobrych wyników, ma w klubie kilku przeciwników. Jednym z powodów jest to, że żąda wpływu na transfery. Chce uniknąć sytuacji, że o pozyskaniu piłkarza dowiaduje się dzień wcześniej, który potem okazuje się zresztą totalnym niewypałem. Jak Rumun Bogdan Straton, który ani razu nie znalazł się nawet w kadrze meczowej (mimo ogromnych problemów zdrowotnych innych piłkarzy). W Widzewie przy dokonywaniu transferów ze zdaniem trenera nie liczyli się nigdy i nie wygląda na to, aby coś miało się zmienić. Wśród potencjalnych następców Michniewicza wymienia się Radosława Mroczkowskiego, trenera zespołu Młodej Ekstraklasy. To, zdaniem szefów klubu, pomysł ciekawy, bo znacznie mniej kosztowny. Widzew szuka dziś oszczędności we wszystkich działaniach. Zaległości wobec piłkarzy są wysokie i wciąż tłumaczone w ten sam sposób. - Nie otrzymaliśmy dwóch rat za transfer Marcina Robaka - powtarzają przy alei Piłsudskiego. Z byłym napastnikiem walczą natomiast o bardzo duże kwoty, bo piłkarz nie otrzymał kilku premii i odszkodowania za degradację klubu do niższej ligi. Sprawa jest na tyle poważna, że Robak wynajął prawnika. Finansowe problemy ma rozwiązać, ale tylko tymczasowo, sprzedaż Darvydasa Szernasa. Piłkarz ma dniach podpisać kontrakt z chorwackim Hajdukiem Split. Jak blisko jest finalizacji rozmów? - Nie ujawniamy szczegółów prowadzonych rozmów. Kilka klubów, podobnie jak zimą, jest zainteresowanych Litwinem - mówi serwisowi INTERIA.PL Mateusz Cacek, dyrektor sportowy. Nieoficjalnie wiadomo, że Widzew może sprzedać kogoś jeszcze, choćby Brazylijczyka Dudu. Syn właściciela Widzewa zapowiada, że tego lata klub dokona wzmocnień, ale tylko zespołu Młodej Ekstraklasy. Do pierwszej drużyny być może trafi jeden, co najwyżej dwóch piłkarzy. Będą to jednak transfery bezgotówkowe i zapewne nazwiska anonimowe. Na to, aby kogoś kupić, łodzian po prostu nie stać.