Mecz wyglądał tak: przez prawie pół godziny trwał napór gospodarzy, ale nie potrafili tej przewagi wykorzystać. Kolejne 30 minut było wyrównany i to wtedy Widzew zdobył - jak się okazało - zwycięską bramkę - piłka po strzale Juliusza Letniowskiego odbiła się od twarzy Matti Montiniego, zmyliła bramkarza wpadła do siatki. Polak mógł być negatywnym bohaterem spotkania, bo na ostatnie pół godziny osłabił zespół - dostał czerwoną kartkę. Jego koledzy wytrwali jednak napór rywali. Trener Widzewa nie przecenia zwycięstwa - Jeśli się wygrywa w tak prestiżowym i tak trudnym meczu, to radość jest ogromna. Cieszę się najbardziej z tego, że w dziesiątkę przez ponad 30 minut pokazaliśmy, że umiemy bardzo dobrze bronić i jesteśmy monolitem. Nie lubię przeceniać zwycięstw, bo za każde otrzymuje się trzy punkty - zauważył Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa. Daniel Tanżyna, kapitan łodzian: - Początek meczu to duża przewaga zespołu z Kielc, ale daliśmy się im wyszumieć i strzeliliśmy bramkę. W drugiej połowie do momentu czerwonej kartki przeważaliśmy, a później pokazaliśmy, że jesteśmy monolitem. Jeden walczył za drugiego i to bardzo ważne, że udało nam się "przepchnąć" ten mecz na bardzo trudnym terenie. Jestem dumny z naszej drużyny. Trener Korony: Zrealizowaliśmy plan Powodów do radości nie mieli kielczanie, którzy choć rozegrali dobre spotkanie, to byli nieskuteczni. Na dodatek porażka sprawiła, że do Widzewa tracą już siedem punktów. - Zrealizowaliśmy plan na mecz. Chcieliśmy zagrać wysokim pressingiem i wysoko odbierać piłkę, a potem tworzyć sytuacje bramkowe poprzez grę kombinacyjną. Zabrakło "soli", czyli skuteczności, bo to zaważyło, że wynik jest korzystny dla gości. Jestem dumny z drużyny. Takiej Korony oczekuję, mamy pomysł i takie mecze, jak dziś chcemy grać - stwierdził Dominik Nowak, trener kielczan. - Zagraliśmy jedno z lepszych spotkań w tym sezonie. Potrzeba nam jednak więcej spokoju i zimnej krwi, bo mieliśmy sytuacje. Przez pół godziny właściwie nie schodziliśmy z połowy rywala. W drugiej części spotkania rywal grał w osłabieniu i zabrakło nam wyrachowania, bo taką przewagę musimy zamienić na gola - uważa Piotr Malarczyk, kapitan Korony. Nikt nie będzie pamętal, że Korona przeważała W osłabieniu bramka Widzewa był pod ostrzałem. Tyle że gospodarze albo pudłowali, albo dobrze spisywał się Jakub Wrąbel. Siódmy raz w tym sezonie (na 11 występów) zachował czyste konto. - Korona od początku na nas ruszyła, ale wytrzymaliśmy ten napór bardzo dobrą organizacją gry w obronie. W końcówce rywal rzucił wszystko na jedną szalę, ale tworzyliśmy monolit, mimo że graliśmy w dziesięciu. Za tydzień nikt już nie będzie pamiętał, że Korona zepchnęła nas do defensywy, ale o tym, że wygraliśmy już tak - podkreśla Wrąbel. AK