Sprawa Plaku jest głośna od dłuższego czasu. Piłkarz twierdzi, że w 2014 roku Śląsk Wrocław oczekiwał od niego, że zgodzi się na obniżenie zarobków z 14 tys. euro do 5 tys. Zawodnik zgodził się na 25-procentową redukcję lub wypożyczenie do innego klubu, ale jego propozycja nie została zaakceptowana. Według Plaku, działacze poinformowali go, że jeśli nie podpisze nowego kontraktu, "zniszczą jego karierę". W efekcie trafił do rezerw i wprowadzono mu bardzo ostry reżim treningowy. Według relacji zawodnika, wręcz "nieludzki". Jak informuje "New York Times" - w czasie sprawy przeciw klubowi piłkarz musiał mierzyć się z działaniami, które miały na celu "wyizolowanie go, upokorzenie i zastraszenie, a ostatecznie zniszczenie jego kariery zawodowej". Dziennik podkreśla, że Plaku musiał trenować samotnie trzy razy dziennie i często nie miał czasu na posiłek pomiędzy sesjami, otrzymywał olbrzymie kary nawet za 30-sekundowe spóźnienie oraz zajmował się "poniżającymi" działaniami, takimi jak rozdawanie gazet w centrum miasta. Na początku 2015 roku, na wniosek Albańczyka, jego kontrakt ze Śląskiem został rozwiązany przez Izbę ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN. Tę samą, która niedawno rozwiązała umowę Radosława Cierzniaka z wyłącznej winy Wisły Kraków (zawodnik podpisał umowę z Legią Warszawa i został karnie przesunięty do rezerw). W przypadku Plaku Izba nie stwierdziła jednak żadnej winy klubu. W związku z tym piłkarz nie mógł ubiegać się o wynagrodzenie, które dostałby do końca obowiązywania kontraktu (wg dziennika chodzi o 222 tys. dolarów). Do sprawy odniósł się rzecznik wrocławskiego klubu - Krzysztof Świercz: - Jest wielu profesjonalnych piłkarzy, którzy trenują dwa lub trzy razy dziennie i nigdy nie narzekają; są profesjonalistami w każdym calu. Są ludzie, którzy pracują w fabrykach po trzynaście godzin dziennie i zarabiają w ciągu miesiąca tysiąc złotych. Czy Plaku naprawdę ma na co narzekać? - powiedział Świercz. CZYTAJ DALEJ!