Maciej Słomiński, Interia: Wywodzisz się ze znanej piłkarskiej rodziny. Istniała w ogóle opcja, żebyś nie został piłkarzem? Rok Elsner, mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław AD 2012: - Mój dziadek, Branko, był trenerem, prowadził m.in. reprezentację Austrii. Mój ojciec z kolei świetnie grał w piłkę w Jugosławii, zdobył m.in. z reprezentacją brązowy medal olimpijski w Los Angeles w 1984 roku i mistrzostwo kraju z Crveną Zvezdą w tym samym roku. Oczywiście od urodzenia liczyła się tylko piłka, próbowałem innych sportów, ale futbol był zawsze na pierwszym miejscu. Zacząłem treningi w wieku 4,5 roku, we francuskiej Nicei, gdzie grał mój tata. Do dziś mi się nie znudziło! W grudniu 2010 roku podpisałeś kontrakt ze Śląskiem Wrocław. - Szczerze mówiąc, początkowo niewiele wiedziałem o Polsce, gdy w grudniu 2010 roku podpisywałem umowę. Nie bardzo wiedziałem, w co się pakuję (śmiech). Na szczęście dobrzy ludzie, w tym Vuk Sotirović, zaraz zabrali mnie na Rynek. Do dziś uważam Wrocław za jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie odwiedziłem. Jeśli chodzi o stronę sportową, na półmetku, gdy przyszedłem, Śląsk zajmował miejsce w środku tabeli. Na wiosnę graliśmy bardzo skutecznie i ostatecznie zdobyliśmy wicemistrzostwo kraju. Wicemistrz celował w mistrzostwo w kolejnym sezonie? - Pod koniec sezonu 2010/11 wygraliśmy wiele meczów, Wspomniałeś o Sotiroviciu, ale wasza bałkańska kolonia we Wrocławiu była większa. - To na pewno pomogło. Był Vuk, Amir Spahić, Ljubisza Vukelja, który nie otrzymał wielu szans, ale trzymaliśmy się razem, byliśmy blisko. Potem przyszedł jeszcze mój rodak Dalibor Stevanović... ...notorycznie wybierany graczem meczu przez widzów Canal Plus. - No tak, dobry zawodnik (śmiech). Mieliśmy dobrą ekipę nie tylko bałkańską. Słowacki bramkarz Marian Kelemen, argentyński napastnik Cristian Diaz. Wszyscy dobrzy piłkarze i dobrzy ludzie. Sezon przebiegał pod znakiem przygotowań Polski do Euro 2012 i powstawania nowych stadionów. Mieliście okazję otworzyć obiekt we Wrocławiu, ligowym meczem z Lechią. - Po to się gra w piłkę, by zagrać przy ponad 40 tysiącach widzów, przy jupiterach. Piłkarzowi o wiele lepiej gra się na pełnym obiekcie, motywacja wtedy jest większa. Niezapomniane przeżycie. Pamiętam ten mecz, wygraliśmy 1-0 po golu Johana Voskampa. Nie był to nasz najlepszy występ, ale wynik poszedł w świat. W ogóle w tamtym sezonie nie graliśmy pięknej piłki, ale wygrywaliśmy, a przecież o to chodzi w tej zabawie. Byliście liderem podczas zimowej przerwy w rozgrywkach. Jednak na wiosnę zaliczyliście falstart. - Polegliśmy 0-4 z Legią u siebie, ale trzeba pamiętać że warszawska drużyna jest zawsze bardzo silna. Sezon ligowy to nie tylko jeden mecz, są różne jego fazy. Nie byliśmy w dobrej formie na początku roku, ta wysoka porażka u siebie to był trudny moment, ale dzięki temu, że byliśmy drużyną, udało nam się otrząsnąć. Dziś nikt już nie pamięta o poszczególnych meczach, otwieramy internet: Śląsk Wrocław, mistrz Polski 2012.