Stadion Śląska może pomieścić 43 tysiące kibiców, ale obostrzenia wynikające z pandemii koronawirusa powodują, że na najbliższe spotkania będzie mogło wejść maksymalnie 10 100 fanów. Włodarze klubu z Oporowskiej nie przypuszczają jednak, aby na czwartkowym pojedynku z Cracovią ten limit został wypełniony. - Mecze z ostatniej kolejki, kiedy już kibice mogli wejść na stadiony, pokazują, że nie wracają oni tak licznie na trybuny i dlatego spodziewamy się, że u nas będzie podobnie. Może jednak jeszcze dominuje obawa przed koronawirusem. My mamy jeszcze taką sytuację, że gramy dwa spotkania z rzędu u siebie, bo zaraz po Cracovii podejmiemy Lecha Poznań i kibice mogą chcieć obejrzeć bardziej ten drugi pojedynek - powiedział Szozda. Po częściowym otwarciu trybun najwięcej kibiców obejrzało mecz Legii Warszawa z Śląskiem (5220), ale także i w tym wypadku limit nie został wyczerpany. Szozda przyznał, że dla Śląska największym wyzwaniem jest teraz dotarcie do kibiców z informacją, że bilety można kupować tylko przez internet. - Mamy wiele telefonów z zapytaniem w tej sprawie. Sądzimy, że wielu kibiców może zakładać, że przynajmniej jedna kasa będzie pod stadionem otwarta. Ale tak być nie może. Nawet posiadacze karnetów muszą zakupić bilet, tyle że będzie to ich kosztowało zero złotych. Dostaną też nowe miejsca, bo część została wyłączona z użytku - dopowiedział. Mimo wpuszczenia kibiców na stadiony, obiekt nadal będzie podzielony na strefy, które nie mogą się przecinać. Na przykład strefa zero jest przeznaczona dla zespołów i nikt poza sztabem trenerskim i piłkarzami nie ma prawa tam przebywać. - Rozmieszczenie kibiców będzie przypominało szachownicę. Na co czwartym krzesełku będzie mógł siedzieć kibic. Nawet jeżeli ktoś przyjdzie na mecz na przykład z kolegą, będzie musiał zachować dystans tych kilku krzesełek - wyjaśnił Szozda.